sobota, 20 października 2012

jesienne liście

Z problemami jest tak, że uniknąć ich się nie da... A jak się pojawią to trzeba jakieś decyzje podjąć, bo zamiatanie ich pod dywan nic nie da, gdyż można najzwyczajniej w życiu się potknąć o nie... I mimo, że łatwo czasami nie jest jakoś udaje mi się to wszystko w miarę ogarniać... Hmm,a czasami tak mam, że jak jadę do domu to czuję się, że uciekam od tych wszystkich problemów choć na jakiś czas, że mogę na nie popatrzeć z perspektywy i wyszukać sposób na ich rozwiązanie... Jedynie sprawy sercowe zostawiam do rozwiązania losowi, bo na sprawy sercowe nigdy nie ma dobrego wyjścia, a czasami to co się wydaje końcem wcale nim nie musi być... Nie raz się przekonałam, że jak kończyła się dana znajomość to miałam wiele ciekawych przygód, więc jak to się mówi nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;)
Zresztą bycie z kimś nie sprawi, że nie będzie już zmartwień czy kłopotów one nadal będą, ale będzie można je łatwiej znosić no chyba, że trafi się ktoś kto będzie je przysparzał to będą dodatkowe ;)
A tak swoją drogą, gdyby nie piękne kolory liści na drzewach i wyścielone żółtymi liśćmi chodniki pomyślałabym, że mamy wiosnę, a nie jesień ;) Tak ciepło jest i słonecznie tak miło ;) Ajj randki w parku jesienią są strasznie romantyczne ;)

niedziela, 7 października 2012

w oczekiwaniu na ran de wu ;)

Po zobaczeniu planu z uczelni i po dodaniu do niego zajęć z szkółki niedzielnej z lekkimi zmianami jakie muszę dokonać by w miarę nic nie kolidowało to wychodzi na to, że będę bardzo zajęta...
Ta obym w tym galimatiasie nie pomyliła kierunku busu jak będę jechać na zajęcia, bo szkółka i uczelnia są w przeciwnych kierunkach ;P
Ja to uwielbiam sobie komplikować życie:P
Hmm może i dobrze, że będę miała taki natłok zajęć to przynajmniej nie będę myślała o takich tam głupotach typu, że jestem sama, nikogo nie mam i nie mam zbytnio sposobności kogoś sensownego poznać....
No, ale jak to bywa im więcej obowiązków tym bardziej należy się jakiś relaks i tak pogaduchy z koleżanką z uczelni były, plany pójścia do kina i na imprezę z koleżankami ze szkółki no i w weekendy dwa, kiedy byłam w mieście studiów to poszłam na imprezę ;)
No taka śmieszna sytuacja, bo 2 tygodnie temu jak byłam na imprezie to przy barze poznałam pewnego kolesia i myślałam, że jemu się podoba moja koleżanka, a on zaczął kręcić do mnie i tak bawiliśmy się do wspólnego wyjścia, bo razem nawet busem wracaliśmy. Koleś wysłał smsa jeszcze przed snem, a potem nastąpiła cisza... Po okresie 2 tygodni znowu poszłam do tego samego klubu i kiedy tak tańczyłam sama nagle podchodzi do mnie znajoma postać z uśmiechem od ucha do ucha i patrzę, a to ten delikwent opisany wcześniej! Myślałam, że może jedynie chce się przywitać czy coś, a jemu znowu zabrało się na amory i znowu bawiliśmy długo i fajnie, a potem wracaliśmy tym samym busem do domu. Ciekawe czy może za 2 tygodnie znowu nie będzie powtórki z rozrywki ;P
Choć nie powiem koleś fajny, przystojny, ale jakoś propozycji ran de wu nie ma, więc nie wiem czy warto na niego tracić czas skoro wielu innych nawet fajnych kolesi jest na parkiecie ;)
Haha on bardziej stratny jest, bo traci kasę na drinki, ale cóż jak proponuje to nie mogę przez grzeczność odmówić ;) ;P
Ta coś tam jeszcze mówił, że ma słabość do mnie, że jestem wyjątkowa i taki tam zestaw słówek ba nawet ostatnio często słyszę takie słodkie wiązanki, ale nie wierzę im, bo to tylko słowa miłe dla ucha, ale słowa choć podbudowują ego ;)
No, ale trzymam w sobie te pozytywną dawkę energii jak przystało na wulkan szaleństwa i czekam, że może w końcu może uda mi się tej jesieni pójść na ran de wu, a póki co zajmuję się nauką ;)