sobota, 13 grudnia 2014

"Czy to nie mogło trwać? Nagły dreszcz i już wiesz, (...) i wszystko jest nie tak."*

Sierpień 2014, ostatnie dni miesiąca...

Zaczęłam dużo rozmyślać o tym wszystkim co się dzieje... Nie wiadomo, dlaczego i jak Wesołek zaczynał coraz bardziej "siedzieć" w mojej głowie... Zaczęłam o nim myśleć, o całej tej naszej znajomości i przede wszystkim o kierunku w jakim zmierza...
Najbardziej mnie niepokoiło, że często w naszych rozmowach poruszony był temat Marnotrawnej. Zaczęły mnie niepokoić myśli, że może on nadal o niej myśli, że nie jest ona mu obojętna...
Wiem, że nigdy nie będzie mu całkowicie obca, że zawsze stanowić będzie jakiś pewien fragment jego życia, ale pytanie było jak ważny to był fragment i czy przede wszystkim czy by chciał by to wszystko wróciło. On oczywiście jak poruszany był ten temat mówił, że to przeszłość, ale...
No właśnie my kobiety uwielbiamy komplikować sprawy...
No, a może jednak ona jest przeszłością, bo inaczej po co by przychodził po 2 w nocy do klubu na imprezę na której jestem... I na dodatek odstraszał innych samców ;P
I te smsy, a jak w pewnym momencie nie dochodziły biedaczek zaczął się stresować, że na niego się obraziłam i dzwonił po północy pytając się o to, a jak mu powiedziałam, że nie to się uspokoił i przysłał mi jeszcze sms "Ps. Mogę wpaść i Cię przytulić?"
Jak się powtórzyła historia z nie dochodzącymi smsami to po 5 rano na fb dostałam wiadomość czy się obraziłam... No, ale nie miałam powodu by się na niego obrazić, no chyba, że o to, że często o nim myślałam i czasem mi rzeczy z ręki wypadały, bo może on za dużo o mnie myślał ;P
No i na kolejnej domówce u niego widziałam, że mi się przyglądał, kręcił się w pobliżu i dogadzał jako gospodarz. Przesiadł się z jednego końca stołu na drugi by być bliżej...
Nawet wszedł do łazienki, kiedy myłam ręce by w chwili na osobności porozmawiać... i tłumaczyć, że się nie odzywał, bo był zapracowany i nawet jego współlokatorzy go nie widzieli...
Delikatne gesty objęcia, jaki bardzo słodkie położenie dłoni na moją opartą o blat stolika...
Towarzyszył mi w drodze na przystanek i przy wyjściu z klatki schodowej w pewnym momencie przyparł mnie do ściany... Był on, byłam ja nikt inny, był blisko, tak blisko, serce mocniej biło...
Odprowadził mnie na przystanek, czekając rozmawialiśmy i powiedział "Od kiedy Cię poznałem żadnych innych lasek nie podrywałem..." 
Przyjechał bus i wsiadł ze mną by potem iść za rękę do mojej stancji nad ranem w ciepły sierpniowy poranek...
Wszystko wydawało się takie magiczne, fajne jak ciepłe wieczory latem... i trach nagle zmieniła się pogoda. I zaczęło się zadawanie pytania: czy to nie mogło trwać dalej?
Nie, niestety pojawiła się Ona i wszystko zmieniło się...

ciąg dalszy nastąpi...

* Ewa Farna Tajna Misja

niedziela, 7 grudnia 2014

w tym ambaras cały, aby dwoje chciało na raz...

Sierpień 2014, kilka dni po weekendzie z poprzedniej notki...

Wesołek zorganizował spotkanie między swoim kolegą, Skrytą, nim i mną. Spotkanie to miało taki cel iż miałam poznać lepiej jego kolegę. Jeszcze jak był z Marnotrawną to chcieli mnie z nim zeswatać. No, ale wiadomo jak to się potoczyło oni się rozstali, ja tego niego kolegi nie poznałam... Dopiero jak spotkałam Wesołka w klubie w maju był z tym kolegą i .... nic. Wiecie jak to jest spotykacie kogoś, czuje się, że to ktoś fajny, miły i w ogóle, ale nie interesuje Cię ta osoba w takim sensie...
Choć był nawet na jednej z tych z słynnych parapetówek nie potrafiłam się nim zainteresować.
Po prostu nie i choć wiem, że to może błąd, bo z pewnością do dobry chłopak nie potrafiłam.
Na tym spotkaniu panowie zrobili ognisko, bo mimo wszystko wieczorem na plaży robi się zimno i Wesołek strasznie przeżywał, że mam zimne stopy choć niestety zawsze mam je takie zimne.
I kiedy jego kolega szedł po drzewo to ogniska to korzystał z okazji by mnie przytulić.
Wszystko wtedy, kiedy nie widział kolega.
Zaczynało się robić późno, więc się zebraliśmy i pojechaliśmy do domu. Oczywiście wracałam z Wesołkiem i choć mówiłam nie i tak wysiadł ze mną na przystanku.
Usiedliśmy na "naszych" schodach i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałam mu, że nie jestem zainteresowana jego kolegą na co on się chyba ucieszył. Mówił mi też słowa, które mnie ruszyły, że tyle czasu i energii na mnie poświęcił. Też mówił, że chciał już trzy razy ze mnie zrezygnować, ale nie potrafił...
A ja nie potrafiłam mu się oprzeć i po prawie trzech miesiącach pierwszy raz się pocałowaliśmy...

czwartek, 27 listopada 2014

"(...) Myślę o Tobie, to mi wystarczy. (...) To dzięki Tobie w miejscu stanął czas. (...)"*

Sierpień 2014, pierwszy weekend miesiąca

Wyjątkowo musiałam przyjść w sobotę do pracy. Po tych paru godzinach postanowiłam pojechać na plażę zwłaszcza, że bardzo blisko miałam parę metrów. Skryta nie zdecydowała się w końcu przyjechać, ale za to Wesołek tak. Zadzwonił czy chce by przyjechał i po pół godzinie był. 
Było już popołudnie i nie był to już czas na opalanie, ale miło i fajnie było sobie poleżeć na plaży i tak odpocząć wsłuchując się w szum morza...  Jeśli nie przeszkadzał gaduła Wesołek ;P
Leżeliśmy sobie, rozmawialiśmy i on sobie popijał piwko i nawet nie wiadomo, kiedy zrobiło się późno i czas był się zbierać... Wracaliśmy razem  dość zatłoczonym busem, lecz mimo to udało się nam razem siedzieć obok siebie. I choć wyczuwałam od niego charakterystyczny zapach piwa nie przeszkadzał mi jak i to, że kiedy coś mi mówił do ucha przez moje ciało przechodziły dreszcze... Dziwne uczucie, które wcześniej mi się nie zdarzało...
Następnego dnia było tak upalnie, że trzeba było koniecznie iść na plażę. I tak udało mi się wyszukać dobre miejsce blisko brzegu. Szum morza, a tu nagle sms... I tak od smsa do smsa okazało się, że Wesołek był kilkanaście metrów dalej ode mnie na tej samej plaży... Przyszedł i tak razem się opalaliśmy. Fakt już nie tak mocno słońce świeciło, ale się uparł mój towarzysz i posmarował mi olejkiem plecy i no też musiałam mu... Sobie leżeliśmy, rozmawialiśmy i nie wiadomo jak to się stało, że czas tak szybko mijał...
Chyba faktycznie przyjemne chwile w życiu strasznie szybko mijają... To popołudnie było bardzo miłe. Wesołek od czasu do czasu próbował to delikatnie mnie dotknąć i nawet mi to nie przeszkadzało nawet wtedy, kiedy położył głowę na moim brzuchu... I może dla innych ludzi wyglądaliśmy jak jakaś para albo osoby między którymi coś się dzieje... Faktem jest, że lubię jego towarzystwo, przebywać z nim, a co dalej z tego wyniknie...? 
Czas pokaże, póki co szkoda, że czas nie mógł stanąć w miejscu i lato nie mogło trwać dłużej... 


zdjęcie z internetu

* Marta Podulka - Nie przeszkadzać

środa, 19 listopada 2014

nie do końca babski wieczór...

Lipiec 2014, ostatni dzień miesiąca...

Wyszedł plan by zrobić babskie wyjście do klubu. Singielka, Skryta i ja. Wszystko ustalone i w ogóle, a tu klops. Choć befor był u mnie to jako ostatnia dowiedziałam się, że Singielka zaprosiła Zielonooką na imprezkę. Ba, żeby było śmieszniej to nawet Skryta o tym wiedziała no i oczywiście nie dość, że zostałam poinformowana jako ostatnia to na dodatek postawiona przed faktem dokonanym.
Sytuacja była o tyle dziwna i śliska, że dowiedziałam się parę miesięcy temu, że Zielonooka obraziła się na mnie... O co? Uwierzcie nie wiem sama, ale to normalne, że kobiety lubią komplikować sytuacje.
Tak czy siak w ostateczności w trzy przyszły do mnie w końcu jak wszystko ustaliły beze mnie to nie będę psuła im planów choć nie powiem byłam zła. Uważam, że powinnam jednak być wcześniej poinformowana o sytuacji, o pomyśle Singielki by zaprosić Zielonooką, ale cóż czasem tak bywa, że nawet jak coś organizujesz u siebie do nie decydujesz kogo gościsz pod swoim dachem... no tak przynajmniej mam ja.
Koniec końców spotkanie nawet jako tako miło upłynęło. Choć oczywiście nie ich towarzystwo, ale humor mi poprawiły... smsy od Wesołka ;P
Pytał się jakie plany mamy i co robimy dla nie poznaki... I kiedy czekałyśmy na przystanku na busa i w końcu przyjechał to się okazało, że sobie nim jechał.... tak, tak Wesołek! Oczywiście dosiadł się do mnie i już niemal na dzień dobry powiedział, że ładnie dziś wyglądam... Ach te tanie komplementy, ale fakt miłe ;)
Poszedł z nami do klubu i się nawet miło bawiliśmy.
Singielka jednak w pewnym momencie się źle poczuła i jakoś wszyscy ją wspieraliśmy i interesowaliśmy oprócz Zielonookiej, która bardziej była zainteresowana jakimś obcokrajowcem. Cóż Singielka się na niej przejechała i zrozumiała swój błąd i zobaczyła na kogo można polegać...
Tak, człowiek się uczy całe życie.
Nie powiem też troszkę czasu spędziłam z Wesołkiem i nawet wyszliśmy później niż reszta... Oczywiście wracaliśmy tym samym nocnym busem do siebie i nawet przekonałam Wesołka, że nie musi mnie odprowadzać, więc tego nie zrobił... choć po chwili napisał mi w smsie, że nie wie dlaczego się zgodził...
Hmm jednak nic straconego w końcu w swoim towarzystwie spędzimy jeszcze parę miłych chwil... ;)

środa, 12 listopada 2014

Nie dam Ci szczęścia, ale dam emocje!

Lipiec 2014, trzeci weekend miesiąca...

Przez cały niemal czerwiec pisał do mnie smsy Wesołek. Szczerze aż zadziwiające było, że chłopak ciągle się kręcił koło mnie chociaż tyle razy słyszał słowo nie. Proponował kino, to pójście na piwko, drinka, herbatkę ba nawet wspólne oglądanie meczu w czasie Mundialu czy pójście na ognisko do jego znajomych. A ja jak zaprogramowana katarynka ciągle się wykręcałam... A on pisał mi smsy, że był w klubie nawet kilka dziewczyn go podrywało, ale z żadną tak fajnie mu się nie rozmawiało jak ze mną lub bardziej ruszające za serce, że "troszkę stęskniłem się za Tobą"....
I potem nastąpiła wielka zmiana w jego życiu... przeprowadzka. Zamieszkał z swoimi przyjaciółmi i zaprosił mnie za parapetówkę. Nie specjalnie chciałam iść, gdyż nikogo nie znałam,a jakby nie było wszyscy znali Marnotrawną i przyszłabym jako ex przyjaciółka ex dziewczyny Wesołka tak wiem zbyt skomplikowane to wszystko ;P
Jakby wyczuwając, że mogę się znowu wykręcić napisał mi, że mogę przyjść z koleżankami i tak udało mi się zwerbować w ostatniej chwili Skrytą by poszła ze mną. I tak po siedmiu tygodniach Wesołek znowu mnie zobaczył ponownie. Tak, po siedmiu tygodniach się spotkaliśmy.
Fakt długo mnie nie widział, więc przyglądał się mi, spoglądał i kręcił w pobliżu. Wychodziłam na taras to już po paru minutach zjawiał się on albo starał się siedzieć w pobliżu mnie. Zawsze na celowniku jego brązowych oczu. Zawsze z uśmiechem na twarzy. Nawet pewien jego znajomy zauważył, że coś do mnie ma... Pewnie inni też widzieli, że coś było na rzeczy, a kto miał wątpliwości mógł się utwierdzić w swoich poglądach tydzień później, gdyż zrobiono parapetówkę nr 2!
Nie powiem troszkę był inny skład no i też pierwsza impreza była mocniejsza i ciekawsza, ale i na drugiej nie można było narzekać na brak wrażeń i atrakcji. Szanowny mój adorator oczywiście nadal był aktywny i kręcił się w pobliżu... nie tylko w czasie parapetówek, ale też przez długi okres wakacji... Wiadomo było ciepło i wolniej płynął czas i znajomość nabrała rumieńców...

środa, 5 listopada 2014

doświadczenie przybywam!

Lipiec 2014, początek miesiąca...

Po tej dziwnej akcji jaką zrobiła Wysoka i generalnie po wszystkich perturbacjach z szkółką i innymi ludźmi z niej musiałam się zregenerować i odpocząć i dlatego pojechałam do domu do rodziców. Z jednej strony nie cieszyła mnie perspektywa siedzenia w domu, ale jakoś trochę odpoczęłam nawet zabrałam się za generalne porządki w domu i jakoś czas mijał aż do momentu ważnego telefonu...
Zadzwoniła pani z miejsca w którym byłam z Wysoką i się okazało, że jest oferta pracy... Nie duże pieniądze i generalnie szału nie ma, ale właśnie liczy się przecież doświadczenie, więc jak napisał Wesołek kiedy wracam to mogłam mu powiedzieć, że wkrótce...
Tak, więc ruszyłam na zdobywanie doświadczenia i już na dzień dobry czekały mnie problemy, bo się okazało, że nawet nie wiedzieli, że się pojawię!
No, ale dzień po dniu zaczęło być coraz lepiej, ekipa mnie polubiła, choć wiadomo czasem kierowniczka miała uwagi coś nie tak zrobiłam, ale udało mi się posmakować troszkę pracy w zawodzie. Codziennego życia w pracy, dzień po dniu... i nawet dostałam propozycję stażu jak uzyskałam pozytywne wyniki egzaminu! Można było powiedzieć, ze wszystko zaczęło się układać w jak najlepszym porządku, aż nastąpiła nagła rewolucja w moim życiu i musiałam dokonać pewnych decyzji i nie wiem czy słusznie wybrałam czy nie czas pokaże...
No, ale o tym wkrótce, a póki co skupmy się na wakacjach, które fakt spędziłam pracowicie. No, ale praca pracą, a to były wakacje.... Pogoda była wyśmienita i jak była możliwość korzystałam z okazji by się leniuchować na plaży i ładnie poopalać ;) Też czytałam książki i korzystałam z wolności...
To były bardzo udane wakacje zwłaszcza, że spędziłam je w towarzystwie.... Wesołka ;)
No, ale teraz po kolei jak to z tymi wakacjami było...
ciąg dalszy nastąpi...

niedziela, 26 października 2014

"Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy wszystko dopiero się zaczyna"*

Czerwiec 2014, ostatni piątek miesiąca...

Jeśli coś ma początek często też ma swój koniec. I tak jak pewnego dnia rozpoczynając naukę w szkółce miałam świadomość, że nastąpi koniec i tak z dnia na dzień zbliżałam się do tego dnia.
I stało się!
Skończyłam szkółkę i odebrałam świadectwo i "tylko" czekałam na wyniki egzaminów zawodowych.
Wiem, że to nie koniec tylko początek nowego etapu w życiu...
Zmiany...
Nawet nie przypuszczałam jakie rewolucje przede mną...
Zmiany i to wielkie- trzeba było podjąć kilka ważnych i trudnych decyzji takich sprawiających, że nigdy do końca nie wiadomo czy wybrało się właściwie.
Wszystko wywróciło się do góry nogami nie tylko w życiu zawodowym, ale i osobistym. Poczułam, że tracę grunt pod nogami, że nie mam na nic wpływu i nawet w pewnym momencie zabrakło mi sił by łzy popłynęły po policzku. Jednak wiem jedno, bo każdej burzy przychodzi słońce, a na niebie pojawia się tęcza.
Zmiany powodują, że nic nie jest już takie same....
O tym wszystkim w swoim czasie, już niedługo....

* Jan Twardowski




środa, 22 października 2014

tanie lizusowstwo nadal cenione jest

Czerwiec 2014, początek miesiąca...

Przez niemal cały maj i początek czerwca miałam praktyki zawodowe razem z Wysoką w tym samym miejscu. Generalnie dobrze było, ale cóż trzeba pamiętać, że najlepiej poznaje się człowieka jak się z nim pracuje. Wysoka od początku zaczęła dziwną grę prowadzić polegającą na tym, że ciągle mówiła jak to ma ciężko, że potrzebuje pracy i cała lawina innych podobnych tekstów leciała. Oczywiście z prawdą za dużo to nie miało wspólnego...
I jak nadarzyła się okazja by sobie właśnie w tym miejscu popracować w wakacje to cóż usłyszałam: "Dobrze pracujesz, ale Wysoka dostanie tą pracę, bo bardziej potrzebuje tej pracy".
Byłam wściekła, gdyż nie dość, że dzień wcześniej o tym się dowiedziała Wysoka i mi nawet nie powiedziała to też argument był dla mnie śmieszny. Ona bardziej potrzebuje tej pracy helloł to, że wszystkim w rękaw nie płakałam, że potrzebuje pracy nie znaczy, że nie jest mi potrzebna.
Może jestem zbyt dumna, ale nie chciałabym dostać pracy z litości. I dlatego zachowując pełny profesjonalizm nie będę w pracy opowiadać na prawo i lewo o swoich problemach typu "nie mam chłopaka i nigdy pewnie nie będę miała" czy innych, które opowiadała Wysoka.
Trudno wybrali ją to wybrali widocznie tanie lizusostwo nadal jest cenione.
Byłam zła, wściekła, rozgoryczona, ale jak się okaże to co zawsze sobie powtarzam i tym razem się spełni, gdyż jak wiadomo nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;)
Los się uśmiechnie i to z nawiązką ;)

sobota, 18 października 2014

ach te rozmowy do rana...

Maj 2014, przed ostatni dzień miesiąca...

Dzień ten zaczął się od egzaminu w szkółce. Egzaminu państwowego, który myślę, że chyba ok poszedł mi. Chociaż "miła" koleżanka z klasy mówiła, że zrobiłam coś czego faktycznie nie zrobiłam. Nie wiem, dlaczego zawsze mi się to przydarza, że inni mówią o mnie co to ja zrobiłam, powiedziałam choć faktycznie tak nie było... No cóż widocznie ludzie lubią o mnie rozmawiać ;P
Wieczorem po wszystkim spotkałam się z Skrytą i jej siostrą by iść razem na imprezę w ramach relaksacji po ciężkim dniu. Nie wiedząc, dlaczego czułam, że Wesołek też będzie na tej imprezie. Pisaliśmy tego dnia smsy pytał się jak mi poszło i coś wspominał, że może, ale tylko może wpadnie na imprezę, ale wiedziałam, że wpadnie. I przyszedł.
Tańczył z siostrą Skrytej i moją skromną osobą, gdyż Skryta znalazła sobie adoratora ;P No, ale i tak się nadarzyła okazja by je obie poznał, a co trzeba zwiększać grono znajomych ;P
Właśnie jeśli mowa o znajomych to kto musiał się zjawić na tej imprezie też? Małolat ;]
Zaczął coś gadać, że wiedział, że tu będę, że śniło mu się, że będzie zemną tańczył itp. Jedna wielka masa bzdur. I, kiedy byłam przy barze z Wesołkiem znowu pojawił się Małolat. Ech on wielki wysoki prawie dwa metry wzrostu, a Wesołek niższy ode mnie chociaż sama mam zaledwie metr siedemdziesiąt... Patrząc na nich żałowałam, że nie mogliby się podzielić wzrostem na równo...
Jednak pamiętać trzeba, że najseksowniejszą częścią ciała faceta jest jego... mózg!
W tej kwestii Wesołek pokonał Małolata na więcej niż mogłabym przypuszczać. Chwilkę rozmawiałam z Małolatem i powiedział coś przez co zrobiło mi się trochę smutno i wtedy wtrącił się do rozmowy Wesołek i tak mu powiedział kulturalnie, ale tak mu pojechał, że poszedł aż się za nim kurzyło :D Haha mój obrońca :))
Oczywiście resztę imprezy przesiedziałam z Wesołkiem, rozmawiając znowu aż do momentu zamknięcia klubu... Potem poszliśmy na busa, on zamiast bezpośrednio jechać do siebie postanowił mnie odprowadzić i tak w połowie drogi przysiedliśmy na schodach w pobliżu bloków jakie mijam w drodze do siebie. Jak to powiedział "na chwilę" by pogadać oczywiście o wszystkim i niczym... do rana! On sam stwierdza, że nawet nie wie jak to robię, że mówi mi o tylu sprawach, kwestiach. I choć ostatecznie odprowadził mnie do stancji, powiedziałam mu przy kolejnej próbie zaproszenia na randkę, że nic z tego i to dość dosadnie. Po tych kilku godzinach siedzenia na zimnych betonowych schodach trochę zmarzłam i w pewnym momencie miałam bardzo sine ręce, ale na szczęście tylko przez chwilowy moment powiem, że i tak był to fajny poranek :) Jednak, żeby było śmieszniej jemu nadal było mało rozmów ze mną! Tak czy siak nadal mieliśmy kontakt smsowy...
A na kolejne spotkanie ze mną będzie musiał dłużej poczekać, ale o tym za pewien czas...  :)

czwartek, 9 października 2014

wow w końcu poszłaś na randkę!

Maj 2014, kontynuacja weekendu z poprzedniej notki....

Wesołek poszedł do siebie, a ja najzwyczajniej w świecie z kolei poszłam spać. Nawet potem po popołudniu dzwonił i żartowaliśmy, chciał się spotkać, a jak zwykle powiedziałam mu nie...
Nie chciałam mu mówić, że się z kimś już umówiłam. Zresztą mało komu o tym mówiłam...
Kolesia tego poznałam na portalu randkowym. W sumie był nie pierwszym w tym roku z którym pisałam, ale zwykle kończyło się to na kilku wiadomościach. Generalnie bez większego szału coś się zanim zaczynało już się kończyło, aż tu proszę z kimś pisałam i pisałam fakt nie jakieś wielkie obszerne wiadomości raczej wręcz przeciwnie i jakoś wyszło z jego inicjatywy byśmy się spotkali... Zgodziłam się.
Wyglądał tak jak na zdjęciu (nie piszę z osobami bez zdjęcia) i generalnie wydawał się sensownym kolesiem. Oczywiście jak to ja musiałam mówić jakieś bzdury i bezsensowne rzeczy, ale cóż po liczbie randek jakie wyrabiam to nie ma co się dziwić, że to zawsze wygląda nie tak jak ma. No, ale widać koleś się nie zraził, gdyż poszliśmy nawet na herbatę i szarlotkę. Taki luksus nie często mnie zaszczyca. Jak i fakt, że kiedy już wracaliśmy to musiałam spotkać mojego "kolegę" z czasów licencjatu. Oczywiście żonaty chociaż młodszy ode mnie o 2 lata... ;] No cóż, ale przynajmniej w naszym wspólnym środowisku znajomych przynajmniej będą wiedzieli, że spotykam się z facetami... no, bo już zaczęły kręcić się różne dziwne plotki na mój temat. Cóż o byle kim się nie rozmawia tak się pocieszam....
Niby wszystko było ok, ale jakoś ta znajomość rozeszła się po kościach. Chłopak ten jakoś się mało starał, a ja miałam tyle innych spraw na głowie, że nawet nie zauważyłam jego braku...
Za to Wesołek nadal był aktywny i nie dawał o sobie zapomnieć... ;)

poniedziałek, 29 września 2014

i zaczęły się pierwsze komplikacje...

Maj 2014, przedostatni weekend miesiąca...

Nie miałam żadnych specjalnych planów na piątkowy wieczór, a Singielki plany na spotkanie z znajomymi nie wypaliły, więc poszłyśmy na spontana na taneczne balety. Zazwyczaj takie nasze eskapady nam się udawały, ale nie tym razem nawet nie pomogła zamiana klubu... Cóż po prostu nie zawsze impreza musi się udać. Jak nie tym razem to poszłyśmy następnego dnia ;)
Tym razem było o wiele lepiej. Singielka bawiła się w towarzystwie swojego obcozagranicznego znajomego, którego poznała na swojej imprezie urodzinowej, a ja?
Cóż jak zwykle historia skomplikowana...
Zaczęłam się bawić na parkiecie z pewnym kolesiem, ale po pewnym czasie powiedział: "Zaraz wracam. Na pewno wrócę". Tak, tak z pewnością sobie pomyślałam no i bawiłam się dalej, aż ktoś inny się zakręcił i wtedy oczywiście co... wrócił poprzedni absztyfikant!
No cóż głupia sytuacja wyszła jak zwykle.
Tak czy siak ani z jednym ani z drugim by nic nie wyszło i kiedy drugi absztyfikant sobie poszedł, a Singielka była zajęta swoim adoratorem to poszłam na już coraz bardziej pusty parkiet i zauważyłam i mnie dostrzegł... Wesołek! Po poprzednim naszym spotkaniu zaprosił mnie do znajomych na fb, pisał smsy, chciał się nawet spotkać, ale nie chciałam w małym gronie ograniczającym się do naszych skromnych osób. No, a tu proszę spotkaliśmy się ponownie. Postawił mi drinka, sam pił piwo no i potem cóż klub zamknęli i musieliśmy wychodzić...
Był majowy poranek, świeże wiosenne powietrze i było mi dobrze w mojej sukience w kolorowe kwiatki... Było po prostu fajnie, staliśmy na zewnątrz klubu Singielka i jej absztyfikant oraz Wesołek i ja. Singielka i Wesołek się polubili ba nawet pomógł pozbyć się jej absztyfikanta jak i kręcącego się koło nas innego obcokrajowca, który nawet nie wiadomo skąd się znalazł koło naszego kółeczka wzajemnej adoracji.
Singielka wracała do siebie, a ja z Wesołkiem ruszyliśmy tym samym busem w swoje strony i kiedy był mój przystanek i wysiadałam to on... też wysiadł i odprowadził mnie pod same drzwi mojej stancji.
I wtedy zdarzył się klops... Wesołek chciał mnie pocałować!
Nie chciałam tego i mu nie pozwoliłam po prostu chciałam by był moim fajnym kolegą, a tu sprawy się jak zwykle poskomplikowały... Zwłaszcza, że byłam umówiona popołudniu na randkę...

ciąg dalszy nastąpi...

sobota, 13 września 2014

jedna decyzja, a tyle zmian, więc uważaj!

Maj 2014, następny weekend po majówce

Kolejny weekend w postaci maratonu imprezowego aż zdziwiona jestem, gdyż to do mnie nie podobne. Haha wiem dobry żart ;P
Weekend zaczęłam od imprezy urodzinowej Zielonookiej, która była typową domówką, niestety mało udaną. Nie ma, więc sensu wgłębiać się w temat...
Następnego dnia poszłam z Singielką do jej znajomych na imprezę.
Fajni ludzie i też miło było.
Wybraliśmy się do innego klubu niż zwykle. Pierwszy raz tam byłam i nie powiem ciekawie było.
Zwłaszcza, że skończyło się na tym, że siedziałam przy stoliku do końca imprezy i rozmawiałam z... byłym Marnotrawnej!
Coraz gorzej ze mną! ;P
Były Marnotrawnej to fajny facet, świetnie się z nim rozmawia i taki przystojny jest no, ale zawsze coś musi być nie tak... jego minusem jest to, że jest niski.
No dobra niższy od mojej skromniej osoby, a to już całkowicie delikwenta u mnie dyskwalifikuje, wiem rasistka ze mnie ;P
No i jest jakby nie było byłym Marnotrawnej, a to też istotne nie, choć z nią to już kompletnie straciłam kontakt...
Cóż równowaga w przyrodzie musi być zachowana ktoś odchodzi by się pojawił ktoś nowy.
Koniec końców skoczyło się na tym, że wracałam tym samym busem z Wesołkiem* (czyt. były Marnotrawnej), gdyż mieszka w dzielnicy obok mnie i nawet poprosił mnie o mój numer telefonu... No tak, żeby iść na piwo czy coś większą grupą....
Podałam mu co jak się później okaże będzie małym błędem, który nawet zresocjalizuje mój świat, ale też przysporzy sporo ciekawych sytuacji... No cóż człowiek się uczy cały życie... :)
Ach "(...) wreszcie przyszedł maj zrobiło się gorąco (...)"* , bez zaczął kwitnąć i zaczęły się problemy...  

* Varius Manx Maj


________________________________________________________________________________
* Wesołek czyt. były Marnotrawnej - w woli ścisłości poznałam go wtedy, kiedy już z Marnotrawną się rozstali. Jakoś przypadkiem był w klubie, kiedy my byłyśmy i mi go przedstawiła. Potem może go jeszcze raz czy dwa widziałam. I wtedy, kiedy go zobaczyłam w klubie z tej notki to po prostu się z nim przywitałam i zaczęliśmy rozmawiać, a potem to się dziwnie potoczyło. Szczegóły w swoim czasie ;)

czwartek, 28 sierpnia 2014

"(...) to jest pościg, za szczęściem, które za każdą spokojną chwilę nam każe płacić bólem (...), więc chwyć mnie za dłoń i chodź ucieknijmy stąd, nie chcę już oddychać tym zatrutym powietrzem!"*

Kwiecień 2014, ostatni dzień miesiąca

Z Singielką umówiłyśmy się, że pójdziemy razem do kina, ale cóż jak wiadomo coś musiało nie wypalić jakby było mało ciężkich dni ostatnio...
To mi się musiała zdarzyć awaria prądu w pokoju, to mi musiała się zepsuć kilka dni później lodówka na stancji i to mnie musiała wystawić koleżanka dla... faceta!
Singielka poznała na imprezie, kiedy była z swoimi koleżankami pewnego faceta. Nawet dzień wcześniej przed naszym spotkaniem była z nim na randce. Tego dnia, kiedy miałyśmy się spotkać miała się z nim spotkać po południu, a my wieczorem miałyśmy się wybrać na seans filmowy... miałyśmy to słowo klucz! Wszystko byłoby ok aż do momentu w którym dostaje od niej smsa, że mu pasuje się spotkać wieczorem i cóż już wiedziałam czym to "śmierdzi"...
Wiadomościami typu:
 "A jakbyśmy to kino przełożyły na za tydzień w piątek i ja stawiam wtedy bilety, byłabyś bardzo zła na mnie? Bo wiesz dobrze, że bardzo chce się z Tobą spotkać i jesteś dla mnie najważniejsza. Wiem, że jesteś teraz obrażona  na mnie i myślisz, że wybrałam faceta, wcale tak nie jest. :("
Wściekła, spakowałam rzeczy i ruszyłam autem do domu. Wściekłość powodowała, że czasami za mocno przyciskałam pedał gazu, a z radia dobiegała zbyt głośna muzyka... Relaksowało mnie to zwłaszcza od kiedy zaczynałam być coraz dalej od miasta i nie musiałam oddychać tym zatrutym powietrzem oraz byłam daleko od ludzi, którzy nie potrafią nawet powiedzieć słowa przepraszam...

Kilka dni później...
Jak przypuszczałam okazało się, że koleś był typowym facetem z imprezy liczącym na jedno. Wyjaśniłyśmy sobie sprawę i wszystko wróciło do normy do momentu kolejnej dziwnej akcji z jej strony, ale o tym innym razem ;)

* Kamil Bednarek Chodź ucieknijmy...

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

dawna przeszłość pojawia się i znika, a liczy się tu i teraz!

Kwiecień 2014, kolejny dzień szalonego weekendu....

Po urodzinach Singielki wybrałam się na spotkanie z moimi koleżankami z studiów w naszej ulubionej naleśnikarni. I na dzień dobry czekało mnie ciekawe zdarzenie...
Stojąc w kolejce po stolik z dziewczynami stała przede mną pewna para. W sumie para jak para, gdyby nie to, że ten chłopak, który stał przede mną to był Pan Kawaler*!
Strasznie dziwnie się czułam, ale nie zrobiło to spotkanie na mnie specjalnego wrażenia. Zresztą nawet się nie obejmowali czy trzymali za ręce tylko stali obok siebie. Nawet spojrzałam na jego dziewczynę i w sumie jakoś nawet nie poczułam kompleksów, bo po prostu to była dziewczyna jak wiele innych zwykłych dziewczyn.
To zdarzenie nie zepsuło mi spotkania z dziewczynami i spędziłam miły wieczór. Jednak pod wieczór, gdy wracałam busem i byłam już sama w swoim pokoju złapała mnie lekka chandra.
Minęło tyle czasu od kiedy go poznałam, a mu się udało kogoś poznać, a w moim życiu w sumie mało co się zmieniło od tego czasu...
Wszyscy idą do przodu, a ja nadal jakbym tkwiła w tym samym miejscu...
Jednak z drugiej strony lepiej być samemu niż być samotnym w związku...
Będąc z dziewczynami w knajpce widziałyśmy pary siedzące przy stoliku i zamiast rozmawiać z sobą każde z nich wpatrzone było w telefon i pisało smsy na swoim telefonie. Nie zdecydowanie w takim czymś bym nie chciała być.
Chciałabym normalny związek w tych dzisiejszych nie koniecznie normalnych czasach...
I idąc spać z takimi różnymi przemyśleniami dostałam smsa od Marnotrawnej. Pytała się czy jestem w naszym klubie, a ja najzwyczajniej w świecie nie odpisałam jej, gdyż mi się nie chciało. Nie minęło pół godziny, a ona znowu ten sam sms niemal wysłała to odpisałam jej krótką wiadomość "Nie." - z grzeczności nie wstawiłam wykrzyknika, bo jakby nie było chce człowiek spać jest już prawie północ, a ktoś wysyła smsy. Odpisała, że szkoda i na tym się skończyło...
Z kolei ja pomyślałam, że szkoda, że to moje życie jakoś tak się nie układa jakby chciała...
__________________________________________________
Pan Kawaler poznałam go na imprezie w klubie, kiedy był na wieczorze kawalerskim z swojego kolegi... Było to jakieś 3 lata temu dawne dzieje dziś kompletnie nie aktualne...

niedziela, 10 sierpnia 2014

zmień ubiór, zmień nastawienie, a będzie lepiej!

Kwiecień 2014, następny dzień po poprzedniej notce...

Następnego dnia po mile spędzonym dniu nastał kolejny ciekawy dzień.
Na dzień dobry czekała na mnie wiadomość od Marnotrawnej na fb. Chciała się spotkać, pogadać i nawet nie chciała nic ustalać póki sama jej nie napiszę, kiedy mi pasuje.
No cóż, sorry Winnetou, ale weekend miałam wypełniony po brzegi.
Na początek weekendu czekała mnie impreza urodzinowa Singielki.
Impreza była udana ba nawet udało mi się poznać dwóch kolesi jak za dawnych lat świetności ;P
Singielka i Skryta też się dobrze bawiły.
Solenizantka nawet poznała jakiegoś obcokrajowca, który dość mocno się nią zainteresował. No cóż bez wzajemności...
Swoją drogą to jestem czasami za szczera, bo przeze mnie Singielka się przebrała na imprezę, gdyż sukienka, którą ubrała na początku jakoś mi się skojarzyła z weselem...
Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło wyglądała dużo lepiej, gdy zmieniła ubiór o czym może świadczyć fakt, że spore branie miała ;)
Udany wstęp do następnego spotkania, ale o tym w następnej notce ;)

niedziela, 3 sierpnia 2014

"(...) Jestem barmanem na tym dancingu,(...) trzymam bufet i mam układy (...)"*

Kwiecień 2014, drugi tydzień miesiąca...

W końcu szkółka postanowiła zorganizować nam wycieczkę do pewnego zakładu produkcyjnego wytwarzający leki.
Nie powiem fajnie i ciekawie było, gdyby nie to, że strasznie krótko byliśmy... może godzinę w samym zakładzie ;P
I kiedy wróciliśmy z tej "wycieczki" Zielonooka, Singielka i ja wybrałyśmy na jedzenie typu fast food no wiadomo jak wymaga tego tradycja każdej wycieczki ;)
Wiadomo gadu gadu o wszystkim i niczym i potem wylądowałyśmy w takim pubiku, który poleciła nam Singielka.
Rzeczywiście bardzo fajny pub i barman ^^
Jednak największą zabawę i frajdę dała nam najprostsza i najbardziej banalna gra zwana wieżą.
I kiedy w końcu udało nam się dość porządną wysokość osiągnąć zrobiłyśmy zdjęcie by uwiecznić ten sukces ;)
Kto wie może powinnyśmy pomyśleć o budownictwie, bo zobaczcie o jaka budowla ciekawa nam wyszła ^^
Jakby nie było bardzo przyjemny dzień ;)

* Sokół & Pono - W aucie

wtorek, 22 lipca 2014

"(...) Za to, że chciałam się śmiać (...) znowu muszę udawać, uśmiech przemycić na twarz, że to nic, że to tylko taki stan, że ja tak mam. (...) *

Marzec 2014, ostatnia sobota miesiąca...

Tak dziewczynom widocznie się spodobało na moich urodzinach, że ponownie zrobiłyśmy spotkanie, ale tym razem u Singielki. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać co one piją, że są w takich świetnych humorach, a ja znowu czułam się taka poważna...
Rytm dźwięków muzyki ściągnął nas na parkiet, cztery wolne dziewczyny: Skryta, Singielka, Zielonooka i ja. I tak się złożyło, że Singielka zaczęła się bawić z kimś, a potem koło i Zielonookiej zaczęli się kręcić absztyfikanci i w końcu i ona się skusiła na kogoś...
W pewnym momencie, kiedy byłam na parkiecie przyglądał mi się pewien chłopak nawet go poznałam przecież to był bohater tej historii, a jak podszedł zagadał chwilę to też wiedziałam, że mnie poznał i już myślałam, że z nim potańczę, a tu zonk skradła go tuż przed nosem... Skryta! Później widziałam, że siedzieli przy stoliku i pili piwo on się mi przyglądał nie wiem po co skoro ktoś inny siedział obok...
Podeszłam do Singielki, która przy stoliku siedziała z uwiedzionym jej urokiem i przedstawiła mi jego kolegę, wszystko fajnie super, gdyby nie to, że ten chłopak był młodszy ode mnie o.... 7 lat!
- Chyba nie masz 27 lat?
Zadał mi on i absztyfikant Singielki to pytanie. Powiedziałam, że nie, też nie dodałam, że nie wiele mi brakuje, bo widziałam te śmiechy przy zadawaniu tego pytania.
Cóż swoje widziałam, swoje usłyszałam, więc wyszłam z imprezy i poszłam do domu.
Sama szłam przez centrum ciemnego miasta. Czułam, że w oczach zbiera mi i się na płacz.
Jak przystało na damę wydusiłam to wszystko z siebie jak byłam sama ukryta między kołdrą, a poduszką bez świadków. Jedno jest pewne ten płacz był mi potrzebny. Za dużo duszę w sobie, zamykam i nie pozwalam uwolnić emocji... Za dużo mało przyjemnych spraw i sytuacji się ostatnio zdarzyło, a też za bardzo z nimi doszłam do porządku dziennego.
Musiałam odreagować i to mi pomogło.
A teraz pozostało mi jedynie zająć się innymi sprawami codzienności.
Jeśli chodzi o Skrytą to cóż troszkę się do niej zraziłam no, ale wiadomo minęło trochę czasu i wszystko w miarę wróciło do normy. W końcu faceci przychodzą i odchodzą...

 * Monika Brodka Znowu przyszło mi płakać.

poniedziałek, 14 lipca 2014

"Czasem nie zdaję sobie sprawy z własnej siły" *

Marzec 2014, parę dni przed moimi urodzinami... jak i moje urodziny

Myślałam, że nie będę wyprawiać urodzin. Pamiętam nieraz, ile to dziwnych sytuacji było, że coś komuś nie pasuje, że ktoś, że coś, że tylko na chwilkę i nie raz odechciewało się cokolwiek organizować... 
W tym roku nawet w sumie już nie chciałam nic organizować, a tu proszę wyjątkowo obyło się bez większych problemów chętni się znaleźli, więc wyprawiałam te moje marne urodziny i czekałam na inne wariacje i turbulencje, które będą mnie czekać, gdyż zawsze coś musi pójść nie tak...
Troszkę chorowałam, kaszlałam, katar miałam, ale przecież nie odwołam własnej imprezy urodzinowej pomyślałam. Skutki były takie, że w sumie ani nie poczułam magii, ani jakoś też fajnej przygody...  Kiedy dziewczyny się fajnie bawiły na parkiecie mi udało się poznać pewnego kolesia... W sumie przykleił się jak rzep i bawiliśmy się całą imprezę by na koniec usłyszeć...

Podobasz mi się, ale to nie to.

Tak, takie słowa usłyszałam. Mało tego, powiedział, że jest szczery i nie chce oszukiwać i tak dalej. Szczerze, wolałabym żeby sobie podarował tą szczerość. Typowa akcja "Sorry muszę do toalety" lub najbardziej banalne "Zaraz wracam"  byłaby łagodniejsze i bardziej do przetrawienia...
Witajcie w moim świecie złośliwości losu...
A w dzień moich urodzin to miałam sprawdzian, ba mało tego nadal byłam chora i nawet usłyszałam, że źle wyglądam. W sumie nie ma co się dziwić trochę lat już mam na karku... I tak opiekunce mojej na praktykach tak żal się mnie zrobiło, że po godzinie mnie wypuściła do domu bym się kurowała.
Pocieszam się zawsze tym, że jak mam beznadziejne urodziny (te z pewnością do takich należały choćby ze względu na zdrowie), to rok będzie w miarę fajny...
Choćby jakby nie patrzeć ten rok wyjątkowo jest przewrotny, więc różnie to może być...
Tak czy siak dowiedziałam się, że nie mam nie mam tego czegoś mam nadzieję tylko według tego kolesia chociaż jakoś dziwnie nie przeszkadzało dać mu dziwnych aluzji odnośnie wspólnego noclegu... I tak przez takie sytuacje czasami miewam dziwne myśli, że już bardziej beznadziejnym ode mnie nie można być... Postanowiłam się nie przejmować i podupadać po wylewie tej szczerości i gdyby nie to, że refleks i cięta riposta mnie opuściły w ten wieczór odpowiedziałabym mu podobnie, gdyż faktycznie to nie to...
 

* Catherine McKenzie Idealnie dobrani 
str. 123 zdanie 5

niedziela, 29 czerwca 2014

babskie pogaduchy fo fajna sprawa!

Marzec 2014, pierwszy czwartek miesiąca...

Czasami jak się uda dopasować napięte grafiki to spotykam się z moimi koleżankami ze studiów.
Jedną znam niemal od początku studiów, a drugą poznałam bliżej w czasie pracowni magisterskiej, kiedy wylądowałyśmy u tej samej promotorki.
Umawiamy się w naszej ulubionej naleśnikarni i tak przy smacznym jedzonku debatujemy czasem kilka godzin! Rozmawiamy co słychać u nas i naszych wspólnych znajomych, o życiu, codzienności oraz o przygotowaniach do ślubu tej koleżanki, z która byłam na pracowni magisterskiej.
Ona jest dla mnie świetnym przykładem, że można połączyć życie codzienne w postaci pracy i obowiązków domowych, posiadania faceta ba narzeczonego z tym by się spotkać z koleżankami na babskie ploteczki. Ma czas dla swoich koleżanek by z nimi nawet iść na imprezę bez faceta (!), dla Lubego i przede wszystkim dla siebie i swojego hobby.
I też jakby nie było trafiła na fajnego faceta, gdyż nie czuje potrzeby kontrolowania, pilnowania i nie jest zła, że tańczy z jej koleżanką przy okazji jakieś wspólnej zabawy i na odwrót.
Normalni ludzie, normalny związek i jednym słowem dowód na to, że nie trzeba olewać koleżanek jak się pojawi facet, bo jak mu zależy to on nie odejdzie do kogoś innego.
Szkoda, że wiele dziewczyn tego nie rozumie...
Skoro widzę, że jest to wszystko możliwe, by było normalnie i da się to połączyć to jeśli los mi poszczęści to chce też takiej relacji, a nie wiecznego kontrolowania i pilnowania...
Taka normalność niby coś naturalnego, a jak obcego w dzisiejszych czasach...  ________________________________________________________________________
P.S. wiem, że ostatnio długo nie pisałam, ale tyle się ostatnio działo, ale poprawię się :))

poniedziałek, 19 maja 2014

"(... )Nie na wszystko mamy wpływ, czasem ktoś nam powie nie. Może nie jest, aż tak źle?(...)"*

Marzec 2014, ostatni weekend karnawału

Wysoka wyprawiała urodziny i ku mojemu malutkiemu zaskoczeniu znalazłam się na liście gości ;)
No proszę jak to ja potrafię się wkręcić w łaski ;) Ach ten mój urok osobisty ;)
Po domówce u niej ruszyłyśmy do klubu się pobawić w końcu końcówka Karnawału...
I też był konkretny cel pójścia do klubu....w Andrzejki Wysoka poznała i tańczyła z Małolatem i widocznie zainteresowała się nim, więc odezwałam się do niego na fb by wpadł na imprezę i poznał moją koleżankę... Tak, tak wyszło na to, że byłam swatką ;)
No cóż jednak dość nieudolną... ładnie razem wyglądali, ale cóż Małolat powiedział mi, że Wysoka taka za spokojna jest dla niego, że nie kręci go tak jak ja... No i masz tu babo placek!
I kiedy siedzieliśmy sobie przy stoliku - Wysoka, koleżanka Wysokiej, Małolat i ja to on wziął w swoje dłonie rękę Wysokiej potem wziął moją i zaczął mówić, że widać, że tak stara spracowana, a ja się zburzyłam, że znowu mi wypomina mój wiek te głupie 4 lata...
Poszłam na parkiet zaczęłam tańczyć z jakimś kolesiem i potem usiedliśmy przy naszym stoliku. Małolat popatrzył sobie, a potem poszedł do domu...
Kiedy sama wracałam do domu wpadłam na oczywiście genialny wtedy tak mi się wydawało pomysł, że napiszę do niego smsa. Tak, stara i głupia! Napisałam na szczęście tylko tyle, że szkoda, że zapoznanie ich nie wypaliło oraz, że miło, że wpadł do klubu...
Odpisując mi na smsa spytał się o tego kolesia... Dyplomatycznie tak odpisałam, żeby nie wiedział czy coś będzie dalej czy nie będzie... 
Hmm zazdrosny? Kto tam go wie, w końcu kto nadąży za młodymi ;P
Z tym kolesiem nic oczywiście nie będzie na rzeczy, bo okazjonalnie był w moim mieście, ale miły facet i jakoś tak fajnie się złożyło, że sprawił, że dzięki niemu utarłam Małolatowi nosa ;)
Ech niestety tak się kiepsko składa, że jak jest w pobliżu jakiś innych dziewczyn wyczuwam w sobie taką lekką nutę zazdrości choć przecież nawet nie chciałabym się z nim związać w końcu jest młodszy te 4 lata i nie zaiskrzyło według niego na naszej randce. Jednak jakoś w klubie iskrzy nawet Wysoka mi zaczęła mówić, że ja niby mu się podobam, bo ciągle na mnie spoglądał, zagadywał. I niby z zazdrości objął ją jak przyszłam do stolika z tym poznanym kolesiem... 
Hmm jeśli mowa miałaby być o czymkolwiek to chyba o przyciąganiu fizycznym pod wpływem powietrza zakropionego chemicznymi roztworami, ale żeby coś więcej, coś poważnego nie sądzę... 
Chociaż, gdyby był starszy, troszkę mądrzejszy mentalnie... Gdyby...
No, ale cóż takie rozważania zostawmy filozofom, a samemu trzeba ogarnąć dziwną i nie najprostszą do przetrawienia ostatnimi czasami rzeczywistość...

* Sylwia Grzeszczak Flirt

sobota, 3 maja 2014

pączkowy słodki smak wydarzeń

Luty 2014, Tłusty Czwartek

Są takie dni, które tak zaskakują swoją gamą wrażeń, wydarzeń i sytuacji, że aż nie prawdopodobne wydaje się, że to wszystko dzieje się rzeczywiście... Tłusty Czwartek był jednym z tych dni....
Wszystko zaczęło się od tego, że dostałam po północy sms od (Nie)Znajomego*.
I tak chwilkę esemesowaliśmy tej nocy... Fajne uczucie ciemność, cisza, wszyscy śpią, a myśli kłębią się najróżniejsze w głowie... I choć fajnie tak popisać sobie w nocy no to nie ukrywajmy największym minusem takiej bezsenności są poranki...
Ten był bardzo trudny, a jeszcze rano miałam sprawdzian...
I właśnie, kiedy rano szłam z Zielonooką na ten nieszczęsny sprawdzian to spotkałam... moją dawną miłość z liceum! Jak mnie zobaczył uśmiechnął się w tej magiczny sposób, który sprawił, że zatraciłam się w nim jak go zobaczyłam pierwszy raz te kilka lat temu... Zielonooka stwierdziła, że dziwnie się zachowałam, bo szybko niemal się zmyłam jakbym uciekała, kiedy on tam się chciał spytać co tam u mnie... Właśnie on tak na mnie działa- lata mijają, a on nadal gdzieś tam w tej mojej głowie siedzi i coś takiego ma, że mam nadal do niego słabość... Wiem jednak, że nie można żyć przeszłością i czymś co nigdy nie zaistnieje, bo no nie ukrywajmy nigdy nie był mną zainteresowany i dlatego staram się unikać z nim kontaktu w myśl zasady co z oczu to z serca... Niestety myśli tego dnia krążyły wokół niego... Ech, że też nie mogłam jakoś lepiej wyglądać, a nie jak zwykle beznadziejnie...
Popołudniu zaczął do mnie pisać smsy znowu (Nie)Znajomy... Pytał się, ile kosztują ceny wynajmu mieszkań w moim mieście i zaczął coś mówić o planach daleko przyszłościowych w których to niby mielibyśmy razem coś wynająć... Słowo razem mnie przeraziło i to, że on chce się przeprowadzić do mojego miasta, bo jestem w tym momencie jego niespełnioną miłością i jest w stanie dla mnie zrobić wiele... Pewnie chłopak w depresji jest po zakończeniu dłuższego związku i stąd wygaduje te głupoty, ale myślę, że za pewnie za jakiś czas kogoś pozna i wywieją mu to wszystko z głowy...
Może i ja kiedyś w końcu kogoś poznam... Tego dnia na portalu randkowym parę osób do mnie napisało wiadomość nawet kobieta... Jednak mimo wszystko kobiety nie interesują mnie ;)
Pączki tego dnia zjadłam dwa i to mi wystarczy na cały okrągły rok, ale gama wrażeń niech trwa nadal przynajmniej nie jest nudno ;)
______________________________________________________________________________
* (Nie)Znajomy- historia tej znajomości jest dość skomplikowana, a wygląda ona następująco... Poznaliśmy się w Sylwestra 2011/2012. Tak Sylwester 2011/2012.  Zauważył mnie i chciał koniecznie ze mną zatańczyć, ale nie byłam nim zbytnio zainteresowana.. Był niższy ode mnie w moich niezbyt wysokich obcasach i generalnie jakoś mnie nie zainteresował, ale tak się usilnie kręcił, że koleżanki z którymi wtedy byłam zaczęły interweniować i w końcu dla świętego spokoju zatańczyłam z nim... W sumie to dokładnie to nie zatańczyłam całej piosenki, bo zaczęłyśmy się zbierać, więc już wychodziłam na koniec dając mu swój numer telefonu... I tak mimo upływu tego czasu czasami esemesujemy. Okazjonalnie czasem napisze to mnie jakiś sms na który nie zawsze nawet odpisuje w zależności od nastroju... Taka tam okazjonalna znajomość z kimś z centralnej Polski...

czwartek, 24 kwietnia 2014

"Popatrz jak wszystko szybko się zmienia, coś jest, a później tego nie ma.(... ) wiem tylko, że (...) niebezpiecznie jest wierzyć w to, że coś trwa wiecznie(...)" *

Luty 2014, ostatni weekend miesiąca...

Właśnie wiadomo, że nic nie trwa wiecznie, że czas ciągle płynie, a nasze życie z nim i nie może być stałe coś się musi dziać, zmieniać, że nie może powstać monotonia...
Rozglądając się po klubie w poszukiwaniach Singielki ktoś do mnie poszedł i się przywitał... była to Marnotrawna! Szok! Nie poznałam jej na początku co zresztą nie ma się dziwić jak ostatni raz ją widziałam 4 miesiące temu... Jedyne na co ją było stać to było: "Wiem, że jesteś na mnie zła.".  Powiedziałam, że nie i powiedziałam jej, że idę szukać Singelki, z którą później się bawiłam na tej imprezie...
Marnotrawnej wysłałam następnego dnia wiadomość, że nie jestem na nią zła, bo przecież nie można być złym na kogoś kto nie chce lub nie ma ochoty z kimś spędzać czasu...
Nie odezwała się, więc przypuszczam, że jest na mnie obrażona. Nic w sumie nowego, bo często się obrażała, bulwersowała o byle co, że czasem strach było coś powiedzieć by nie było źle...
Teraz to jak widać nie mój problem, ponieważ jest zakochana, ma faceta, więc nie są jej potrzebne koleżanki. Nawet swojemu facetowi zabrania chodzić z kolegami na piwo...
Ciekawe jak długo to ten koleś wytrzyma, ale czy to mój problem? Nie!
Przecież się nie znam w końcu kiedyś mi powiedziała, że nie byłam w prawie 3letnim związku...
No owszem nie byłam. Podobno za to byłam przyjaciółką. Podobno.
Troszkę żal mi tej znajomości, bo nawet mimo to fajne chwile bywały w postaci ciekawych przygód. Jednak to wszystko troszkę za mało. Super, że kogoś poznała, randkuje, ale czy mimo to nie znalazłaby chwili by się spotkać? Wydaje mi się, że można mieć czas na randki, spotkania z koleżankami i codzienność, jeśli się chce. Szkoda, że ten czas zawsze znajduje jak rozstanie się z chłopakiem i muszę ją pocieszać. Tak jest za każdym razem, a cóż w pewnym momencie miarka się przelewa, a cierpliwość kończy i jak widać nastąpił ten moment.
Zresztą czy taka znajomość ma sens?
Także może dobrze, że się obraziła przynajmniej tym razem jakby coś nie wyszło pocieszać nie będę no chyba, że to już ten właściwy jedyny w takim przypadku to rzeczywiście słusznie, że dostałam wypowiedzenie w trybie natychmiastowym*...


*Sidney Polak Otwieram wino
_________________________________________________________________
* Och naiwna zapomniałaś, że życie jednak potrafi zaskakiwać, ale o tym w następnych notkach...

środa, 9 kwietnia 2014

kulturalnie w końcu kultura musi być!

Luty 2014, początek miesiąca

Jednym z plusów bycia singelką jest fakt, że w czas spędzony na nie udanych randkach można spędzić w towarzystwie fajnej literatury...
Od kiedy chodzę do szkółki często przejeżdżam koło biblioteki głównej w moim mieście. I tak wyszło, że w końcu z Zielonooką zapisałyśmy do tej biblioteki...
Także mam pytanie do Was Drogie Blogowiczki, bo wiem, że wiele z Was uwielbia książki i spędza w ich towarzystwie swój wolny czas, jakie książki byście polecały do przeczytania?
Coś z działu psychologicznego, obyczajowego, romansowego nawet może być jakiś fajny nie bardzo krwawy kryminał...
Będę wdzięczna za wszelkie propozycje :)

Aktualnie na półeczce mam te tytuły :
 Hmm chyba więc pora na coś mniej romantycznego, a bardziej kryminalnego :P

sobota, 29 marca 2014

już mi niosą suknię z welonem... chyba Tobie!

Styczeń 2014, druga połowa miesiąca...

Styczeń to jest miesiąc żniw dla księży, gdyż w tym miesiącu chodzą w wizytą duszpasterską zwaną kolędą w czasie której po poświęceniu czeka na nich koperta. Nie wiem jak to się stało, ale po raz kolejny byłam w domu z rodzicami w czasie kolędy...
Ksiądz proboszcz siedzi wygodnie na krześle uśmiechnięty...
- Proszę, tu Ci dam ulotkę z najważniejszymi wydarzeniami jakie będą w tym roku w parafii. Tu też jest napisane co trzeba zrobić jakbyś chciała z kimś przyjść do księdza proboszcza...
Tak, tak mowa o możliwości uzyskania aktu małżeństwa do swojej kartoteki :]
Z miną nie tęgą zasugerowałam księdzu proboszczowi, że nie mam póki co z kim iść do niego... W końcu jest przyzwyczajony do tego, że szybko zjawiają się u niego młode pary w tym celu czasem tuż po 18stce... Niestety ja się przyzwyczajam do tego, że dostaje grzeszne propozycje seksu przedślubnego. Jak przystało na porządną katoliczkę odmawiam choć nie oznacza to, że myśli grzeszne nie uciekają z odprawianymi z kwitkiem delikwentami...
Za to w innej parafii padła radosna nowina, że w październiku tego roku, na początku października tego roku moja kuzynka, moja młodsza ode mnie kuzynka, moja młodsza ode mnie kuzynka z którą spędzałam wakacje i ferie u babci w dzieciństwie wychodzi za mąż... tak wychodzi za mąż!
Jeżeli jest ślub to jest i wesele. Jeżeli wesele to muszą być goście. Jeśli goście to tylko z zaproszeniem. Jeśli będzie zaproszenie to w moim będzie napisany zwrot tak uwielbiany przez singli "z osobą towarzyszącą"....
Jeśli będzie zaproszenie i będzie z zwrotem "z osobą towarzyszącą" to znaczy ze mam problem! Przecież nie mam osoby towarzyszącej!
No, ale chwileczkę spokojnie do października jest sporo czasu może kogoś poznam... No, ale zaproszenia mogą przyjść jakoś w sierpniu/wrześniu, a może już nawet w lipcu! To do lipca powinnam kogoś poznać by móc potwierdzić, że idę "z osobą towarzyszącą"...  Nie no, ale dobrze byłoby znać tą osobę... No i żeby od momentu zatwierdzenia do dnia ślubu była nadal aktualna, a nie, że się rozstaniemy i nie będzie "z osobą towarzyszącą"... tylko z samą sobą... No to do czerwca trzeba kogoś poznać sensownego:
- kogoś kto będzie potrafił udzielać wywiadów mojej rodzince jakby miała jakieś pytania, a mogą być zwłaszcza przy napojach procentowych
- kogoś kto nie będzie się bał blasku fleszach reporterów, bo przecież będzie fotograf, a też chciałabym choć jedno zdjęcie dla potencjalnych potomnych...
- kogoś kto będzie umiał tańczyć jak te gwiazdy w Tańcu z gwiazdami albo przynajmniej nie będzie się bał parkietu na jeden taniec chociaż...
Jednak najważniejsze by przede wszystkim nie wystraszył się spotkania z moimi rodzicami!
Ja to lubię wierzyć w cuda...
Do końca kwietnia mam w szkółce zajęcia, w maju praktyki, a w czerwcu egzamin zawodowy, więc generalnie nauka, nauka i jeszcze raz nauka i gdzie tu czas na randki?!
No, a może nie będzie zaproszenia i nie będzie tego całego problemu... No właśnie na dwoje babka wróżyła może będzie, a może nie będzie, a przezorny zawsze ubezpieczony... No, ale żeby facet był zabezpieczeniem przed kolejnym potencjalnie weselem na którym będę siedzieć przy stole niemal całą zabawę za wyjątkiem chwil na toaletę co za czasy... Choć jakby nie było jakoś to wesele szybko minęło, więc to potencjalne wesele też by szybko minęło bez tej osoby towarzyszącej... Choć z drugiej strony jakbym poszła sama to bym uniknęła stresu przedstawiania faceta mojej rodzince rodem z rodziny Adamsów...
Sama czy "z osobą towarzyszącą" zostaje jeszcze jeden problem...

Co ja mam ubrać na to potencjalne wesele?! ;)

środa, 19 marca 2014

koncert życzeń

Wiadomo zawsze musi być jakiś początek. Przecież zawsze się od czego zaczyna jak jest koniec to i musi być początek jak jest meta tak jest i start. Jednak między tym początkiem, a końcem może się wiele wydarzyć w zależności jak daleko są od siebie ustawione te punkty...
Mój początek nastąpił pewnego marcowego dnia, 18stego dnia owego miesiąca. Nie wiem, kiedy nastąpi kres wyprawy zwanej życiem, ale czy czasami nie jest tak, że ważniejsza od celu jest droga, którą trzeba przebyć by owy cel uzyskać...
Wiem, że dzięki dobrej pamięci fb może ktoś napisze mi  życzenia. Hasła może i czasem szczere, a może napisane od tak, bo wypada, bo ładnie tak "Sto lat" czy "Wszystkiego najlepszego" zapisać na tablicy solenizanta... Choć nie powiem, że zdecydowanie wolę hasła bardziej rozbudowane i może dlatego stworzę swoją własną playlistę życzeń:

1. Zdrowia przede wszystkim, bo to podstawa.
2. Optymizmu na każdy dzień.
3. Wytrwałości w chwilach zwątpienia
4. Zrozumienia na głupotę ludzką
5. Nie gubienia rzeczy ważnych...
6. Jak i unikania kłopotów i dziwnych sytuacji
7. Szczęścia!
8. Portfela grubego od banknotów, a nie od paragonów sklepowych
9. I spotykania na swojej drodze życzliwych ludzi...
10. Wiary w to, że na ludziach można polegać
11. Poznania smaku takiej prawdziwej przyjaźni takiej na dobre i złe
12. Jak i sprawienia jakiego cudu by fajne chwile trwały jak najdłużej
13. Może też sprawienia by poranne pobudki nie były takie ciężkie...
14. A ciężary losu były łatwe do rozwiązania i pokonania
15. Realizacji marzeń tych wielkich jak i najskrytszych...
16. Uśmiechu, uśmiechu i jeszcze raz uśmiechu
17.Cierpliwości w szukaniu Tego Jedynego...
18. hmm Tego Jedynego? Tak Tego Jedynego!

 Hmm z tym ostatnim może być problem, ale przecież czy droga do osiągnięcia celu nie jest też ważna i nie może być ciekawa... w moim przypadku jak widać może ;)
Póki co na taki prezent od losu mogę poczekać, bo nawet jakby nie wiem jak dobrze mi życzyły koleżanki to się nie da nic na silłę, ale czy tylko facet może sprawić by kobieta była szczęśliwa?
Rozbawić, rozśmieszyć i poprawić humor może na przykład Bridget Jones ;)

Hmm życzeń 18, bo przecież tyle mam lat... Kobieta zawsze ma 18 lat zwłaszcza jak się urodzi w 18 dniu danego miesiąca ;)

wtorek, 11 marca 2014

"I chociaż oszukujesz mnie ja lubię twój szelmowski śmiech bez ciebie nudny byłby świat" *

Styczeń 2014, czwarty czwartek miesiąca...

Najczęściej z dziewczynami wybieramy się w weekend w teren do klubu, ale teraz dla odmiany zdarzyła się okazja i postanowiłyśmy iść w czwartek z Skrytą i Siostrą Skrytej, studencki czwartek..
Bez ciśnienia, bez presji po prostu iść pobawić się.
Nie ubrałam jak w ostatnim czasie żadnej koronki (mam piękną kolekcję koronek na łowy ^^), ale i tak co szok świetnie wyglądającą na mnie bluzkę... na wieszaku tak fajnie nie wyglądała ;)
Byłam trochę zobojętniona zwłaszcza moim eliksirem szczęścia po ciężkim tygodniu m.in. po sprawdzianach i innych nerwówkach jak choćby ta przygoda z poprzedniej notki i było mi obojętne co się wydarzy po prostu chciałam się zrelaksować, wybawić i się nie martwić niczym...
I nawet nie wiem, kiedy i jak jakiś koleś w czarnej koszuli się pojawił koło mnie i się spytał, czy zatańczę z nim... Zgodziłam się, w końcu jak się bawić to bawić ;) Choć w końcu więcej to siedziałam przy stoliku z nim i gadając z moimi koleżankami i jego kolegami...
Kolejna nic nie znacząca znajomość choć co miłe i się nigdy jak dotąd mi nie zdarzyło koleś ten zapłacił za moje rzeczy, które zostawiłam w szatni... I nawet nie pamiętam hojnego sponsora imienia... wstyd ;P
Jednak zaczęliśmy tańczyć przy piosence „Facet do świnia”, więc pewne kwestie się nie zmienią i może dlatego nie warto zamącać swojej główki pewnymi informacjami ;) Zresztą ja jestem zła kobieta, a ten rok jakiś dziwny...

*Big Cyc - Facet to świnia

niedziela, 2 marca 2014

sorry, taka zła ze mnie kobieta, że zawsze mówię nie!

Styczeń 2014, pierwsze dni Nowego Roku...

Żyjemy w XXI wieku w czasie, kiedy to panuje coraz to większy popyt na konsumpcję. Sklepowe półki są zapełnione po brzegi różnorodnymi towarami, a same sklepy skumulowane są w coraz większe skupiska- galerie, które mieszczą w swoich murach 200 jak nie więcej sklepów.
Pewnego dnia po załatwieniu spraw w szkółce wpadłam na pomysł, że pojadę sobie do pewnego centrum handlowego, które fakt jest dość na obrzeżach, ale jako, że mam bezpośredni autobus, który pokonuje tą trasę tak w 15 minut skusiłam się i pojechałam zwłaszcza, że była to młoda godzina nawet południa nie było.
W pewnym momencie dosiadł się do mnie pewien facet...
- Nie orientuje się pani czy to daleko do lotniska? - spytał.
Autobus ten, którym jechałam docelowo jechał do lotniska, więc często można w nim spotkać obcokrajowców na przykład Hiszpanów ^^
Potem jakoś zaczęła się rozmowa z owym Panem i nawet nie wiem w którym momencie skierowała się na takie tory, że zaproponował mi takie tam spotkanie... Wow wydawać by się mogło, że super zaczyna się ten rok kalendarzowy, bo przecież ledwie minęło kilka dni, a tu już propozycja spotkania, ale nic bardziej mylnego. Życie jest jak zadanie z matematyki jak za łatwo idzie to musi być coś nie tak... Pan ten nie dość, że był w moim mieście okazjonalnie, bo miał lecieć samolotem do Szwecji to na dodatek był w wieku zbliżonym do mojego... ojca! Spotkanie to rzecz jasna miało być rodem z tych anonsów z kategorii sex bez zobowiązań...
Dlaczego to zawsze mi się muszą zdarzać takie sytuacje?
Miałam oklapnięte włosy związane w kucyk, bez makijażu, niewyspana... no tak ślepy pewnie był to nie dowidział... A może był zdesperowany tak czy siak mam odpowiedź dlaczego faceci w wieku zbliżonym do mojego mnie zauważają, bo mają lepszy wzrok...
Szczerze mówiąc byłam w niemałym szoku, że w samo południe w autobusie dostałam taką propozycję... Oczywiście odmówiłam zresztą zawsze mówię "nie" na oferty z tego działu ogłoszeń i jedyne na co czekałam to moment, kiedy będzie w końcu mój przystanek i się uwolnię od tego człowieka, który chyba jakoś odmowy nie mógł przyjąć i ciągle drążył ten temat...
Oczywiście nic nie kupiłam w tym centrum handlowym, chyba w najbliższym czasie nie za szybko tam się wybiorę i jedynie to nerwy straciłam na śliską sprawę...
I tylko nie wiem czy to dziwny miesiąc czy zapowiedź dziwnego roku, ale jak widać nudzić się nie mogę....

niedziela, 23 lutego 2014

nauczyciel życia

Grudzień 2013, kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia...

 Z Zielonooką wpadłyśmy na pomysł, że z racji zbliżających się świąt kupimy kartkę świąteczną i damy ją naszej Mentorce...
Mentorkę poznałam z przyjściem do szkółki. Młoda kobieta tak po 40stce nasza nauczycielka od jednego z ważniejszych przedmiotów co mamy. Z nią też miałam zajęcia praktyczne z tego przedmiotu. Mentorka to osoba, która od nas dużo wymagała, jeśli chodzi o naukę... Sprawdziany dużo osób poprawiało nie raz bywały poprawy popraw aż w końcu udało się zdać na tą marną trójczynę z minusem. Z tego też powodu nieraz człowiek się złościł, bo to poprawy to kolejny sprawdzian i tak dalej... Na zajęciach praktycznych zawsze było pytanie i też trzeba było być przygotowanym, a jeszcze ten wzrok i mina Mentorki jak się nie wiedziało lub nie odpowiedziało ja jej pytanie...
Mentorka jak też paru innych nauczycieli wraz z końcem roku szkolnego odeszli. Przyczyna tkwiła w dyrekcji, ale nie będę się wgłębiać w szczegóły jedynie faktem się stało, że zamiast Mentorki zaczęła nas uczyć inna pani jej przedmiotu...
I stało się to zwykle dzieje, gdy człowiek coś straci... zaczyna to doceniać. Mentorka owszem dużo wymagała, ale potrafiła w sposób prosty wytłumaczyć dlaczego jest tak, a nie inaczej. Starała się, żebyśmy zrozumieli i żebyśmy wiedzieli. Potrafiła, że sto razy spytać "Rozumie to pani" aż do uzyskania pewności, że dana osoba wiedziała dane zagadnienie, a jak ktoś nie rozumiał to tłumaczyła i wyjaśniała z dużą wręcz anielską cierpliwością... Potrafiła zmotywować do nauki i sprawić, że aż głupio nam bywało, że nie jesteśmy dobrze przygotowani do odpowiedzi przed praktyką albo dajemy prawie puste kartki na sprawdzianie, bo się najzwyczajniej w świecie nie nauczyliśmy. Bywała niedostępna, ale pod koniec roku szkolnego jak i na luźniejszych zajęciach praktycznych mogliśmy z nią porozmawiać o życiu...
I kiedy tak wpadłyśmy do Mentorki, która uczy teraz na uczelni studentów to, kiedy nas zobaczyła to tak się ucieszyła, że miałyśmy później wrażenie, że jakby nie chciała się z nami rozstać... Porozmawiałyśmy z nią opowiadałyśmy co się dzieje, jak wygląda sytuacja i też w razie problemów z materiałem Mentorka jest chętna nam wytłumaczyć dane zagadnienia, których nie rozumiemy.
Anioł nie kobieta tak na nią mówimy... prawdziwy nauczyciel z powołania jeden z lepszych jak nie najlepszy jakiego spotkałam w całym swoim edukacyjnym życiu... jak i też bardzo dobry człowiek...
I aż żal ściska tyłek, że teraz uczy nas taka pani, która na kalkulatorze dosłownie liczy oceny by wystawić stopień semestralny i jeszcze jak komuś postawi 2+ to mówi, że przecież to na semestr nie ma znaczenia... Bardzo budujące i edukujące...  

poniedziałek, 10 lutego 2014

"Kłam, proszę kłam, nie chcę znać Twoich wad, niewiele przyjdzie nam z odkrywania prawd (...) może tak będzie lżej, niech jak najdłużej trwa ten beztroski sen."*

Grudzień 2013, piątek 13stego...

Ogólnie się przyjmuje, że piątek dnia 13stego jest pechowy, ale ja zawsze funkcjonuję na przekór normom i zasadom, więc miałam całkiem miły i przyjemny dzień ;)
Z racji, że mało kiedy widzę się z Singelką umówiłyśmy się na spotkanie na pogaduchy, a potem ruszyłyśmy do klubu ;)
Impreza nie zapowiadała się ciekawie było sporo dziewczyn i też nie było nikogo specjalnego...
- Kogo tam wypatrzyłaś? - spytała się Singelka.
Właśnie do momentu, gdy zobaczyłam przystojnego bruneta w białej koszuli z krawatem... Wiedziałam, że to nie moja liga, ale miło było na niego popatrzeć... Nawet miałam wrażenie, że nasze spojrzenia się spotykały choć pewnie to była iluzja zwłaszcza, że dużo ładnych blondynek było w (jego) pobliżu...
Aż skierowałam swój wzrok w innym kierunku na ładne brązowe oczy... Brązowooki Brunet podjął szybką decyzję i znalazł się w moim bardzo bliskim pobliżu... i zaczęliśmy ze sobą tańczyć ;) Wypiliśmy z dwa drinki, które on mi postawił, a jak w pewnym momencie usiedliśmy przy stoliku zauważyłam, że obok siedzi ten brunet w białej koszuli oczywiście z jakąś blondynką...
Szczerze stwierdziłam, że wolałam to towarzystwo z którym byłam...
Zwłaszcza było mi miło, że Brązowooki Brunet mi się tak przyglądał jakbym była najpiękniejszą dziewczyną na świecie... Nie patrzył na inne, a tylko na mnie i potrafił tak mocno przytulić.. I choć mówiłam mu wprost, że pewnie każdą tak bajeruje jak mówił mi, że mam piękne niebieskie oczy i, że śliczna jestem przyznam szczerze mimo wszystko przyjemnie było to słyszeć...
Może z racji tego, że nie mam tego wszystkiego na co dzień i coraz bardziej wiem czego chce, czego szukam i wiem, że jeśli to mi się trafi to będę potrafiła to docenić nie wtedy jak to stracę, ale jak dostanę "to" od losu...


* Karolina Kozak - Kłam proszę kłam
** pisane przy tej nutce, która nawet tematycznie pasuje ;)

niedziela, 2 lutego 2014

"Umówiłeś się z nią na komedię w jednym z kin nie obchodzi mnie to bilet mam już obok, kupiony(...)"*

Początek grudnia 2013

Rok czy dwa lata temu ilość sprzedanych biletów do kina wynosiła tyle ile żyje w Polsce Polaków, czyli wychodziło to tak jakby każdy z nas poszedł do kina... W praktyce było zupełnie inaczej...
Jak wiadomo nie wszyscy czytają książki tak i też nie wszyscy chodzą do kina...
Czasami przyczyna jest prosta nie ma na co iść, bo nie każdemu musi odpowiadać aktualny repertuar kin, a też no powiedzmy sobie szczerze bilety nie dla wszystkich są tanie, a filmy warte wydanych pieniędzy...
Jeśli chodzi o mnie to powiem szczerze, że często nie chodzę do kina... Nie zawsze odpowiadają mi wyświetlane filmy nie lubię horrorów, a nie każdy film sensacyjny czy s-f mnie zainteresuje... Jednak jeśli znajdę coś ciekawego do oglądania to kwestia jest taka, że szukam kogoś kto by miał dostęp do kodeków by iść w środku tygodnia za bilety 2 w cenie 1...
I tu się rodzi kolejny powód mojej niechęci chodzenia do kina... Sale w tych dniach robią się przepełnione po brzegi i zaczyna się mało robić przyjemnie po seansie- wiadomo duszno jest...  Jakoś znoszę to, że niemal cały film sąsiad obok komentuje film, ale jak siedzi przede mną ktoś kto mierzy 200 cm wzrostu to nie mam już cierpliwości i sił, bo chciałabym coś zobaczyć na ekranie, a nie kogoś głowę....
Jednak mimo tych niegodności czasem warto iść do kina zwłaszcza jak pewien film mi się spodobał i z Singelką się na niego wybrałyśmy z cyklu bilety 2 w cenie 1 tylko, że tak w środku tygodnia o 10.00 rano ;P Tylko wtedy nam odpowiadało i poszłyśmy... Oprócz nas była jakaś parka i klasa z opiekunkami...
Trochę śmiesznie było, ale fajnie... Było swobodnie, elegancko taki jakby seans dla VIP-ów ;)
Ciekawe doświadczenie warte doświadczenia ;)

*Sylwia Grzeszczak - Pożyczony

poniedziałek, 20 stycznia 2014

jak zwykle ten sam finał...

Andrzejki 2013

Będąc w klubie w pewnym momencie zauważyłam, że ktoś mi się przygląda... Przyglądałam się, wydawał mi się ten ktoś znajomy... chwileczkę to był Małolat* !
Przywitaliśmy się i nawet pogadaliśmy ze sobą nawet to miłe, że nie udawał, że mnie nie zna...
Każde z nas poszło w własną stronę do swoich znajomych się bawić. Nagle zagadał mnie jakiś chłopak, czy chcę z nim zatańczyć, ale za długo nie zabawił koło mnie, bo w pobliżu pojawił się Małolat... Może i młodszy, ale wyrośnięty prawie 200 cm wzrostu dobrze zbudowany to można powiedzieć był moim bodygourdem ;P No jednak taka ochrona bywa uciążliwa, więc zapoznałam go z moją wysoką koleżanką by poznać kogoś innego...
Nawet mi się udało i piłam z nim drinka, ale jak poszliśmy na parkiet to pojawił się oczywiście Małolat i spłoszył nieboraka... No cóż skazana byłam na bawienie się z tym moim nie zamawianym bodygourdem...
Swoją drogą nawet było miło aż za miło... Tak, że nawet raczył mnie odprowadzić na przystanek na busa, a następnego dnia napisał smsa czy mam plany na wieczór...
Miałam inne plany, więc musiał sobe poszukać innego towarzystwa może i nawet głupio wyszło, bo na to, że go olałam... Zaczęły mnie trapić wyrzuty sumienia, bo może coś sobie pomyślał czy coś...
No oczywiście czułam się winna, że to ja źle postąpiłam czy coś, a co się okazało?
Małolat tańcząc z moją koleżanką mówił jej podobne rzeczy jak mi i się jej pytał jakie ma plany na weekend i tak dalej...
Wniosek: Jak zwykle się tak przejmuję tym, że mogę kogoś zranić, a się okazuje, że trafiam na tak dobrze opancerzonych facetów, że nawet stężony kwas krzywdy by im nie zrobił...
Ostatecznie widzę, że facetami nie ma co się przejmować oni i tak z każdej rany się wyliżą zmieniając dziewczyny jak rękawiczki... przynajmniej jak zwykle ja na takich trafiam....
______________________________________________________________________
*Małolat koleś 4 lata ode mnie młodszy z którym kiedyś się spotkałam...

niedziela, 5 stycznia 2014

to porozmawiajmy po włosku...

Listopad 2013

Od małego dziecka zawsze marzyłam by pojechać, zwiedzić, zobaczyć Włochy...
Ten kraj mi zawsze się podobał, bo zawiera wszystko co tygryski takie jak ja lubią...
Panuje w mi nim ciepła pogoda co dla mnie zmarzlucha kluczowe, kuchnia włoska jest przepyszna, a i też jest co zwiedzać w końcu tyle ciekawych zabytków historycznych jest...



Te i inne czynni sprawiły, że jak pojawiła się w mojej szkółce możliwość uczęszczania na darmowy kurs języka włoskiego, który zaczął się od listopada to niemal natychmiast zapisałam się, bo w końcu jakby udało mi się kiedyś zrealizować moje marzenie to miło by się dogadać... po włosku ;)

Wszystkie zdjęcia pochodzą z internetu

czwartek, 2 stycznia 2014

Nowy Rok... nowa ja

Nie wiem jak Wam, ale mi ten rok szybko minął... szybciej niż by się mogło wydawać...
Nie był to rok ani bardzo zły ani rewelacyjny...
Jedyną istotną zmianą było ukończenie trwającego 5letniego okresu w moim życiu, czyli studiów i uzyskanie tytułu mgr, którym można powiedzieć nie przyniósł mi takiej radości jakbym oczekiwała... W końcu skończyło się coś, ale przecież koniec jednego oznacza początek czegoś nowego, może lepszego...
Coraz bliżej czuje smak dorosłości i odpowiedzialności, która zbliża się coraz większymi krokami szczególnie, jeśli mam nadzieje i wszystko ułoży się pomyślnie i uda mi się zdać egzamin, który mnie czeka w tym Nowym Roku 2014....
Mijający stary rok coraz bardziej też pozwolił mi uświadomić sobie co chce i do czego będę dożyć i właśnie w tym roku postanowiłam postawić na siebie i będę realizować siebie i swoje marzenia...
Myślę, że to najlepszy czas by ogarnąć chaos panujący w moim życiu i zrobić porządki nie tylko w szafie...

I jedyne czego mogę życzyć to tego, 
by ten Nowy Rok 2014 był jeszcze lepszy od mijającego ;)

Ps. Mijający rok tak szybko mi minął, że nawet nie zdążyłam wszystkich wydarzeń opisać, więc następne notki to będzie kontynuacja mijających zdarzeń ;)