niedziela, 23 lutego 2014

nauczyciel życia

Grudzień 2013, kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia...

 Z Zielonooką wpadłyśmy na pomysł, że z racji zbliżających się świąt kupimy kartkę świąteczną i damy ją naszej Mentorce...
Mentorkę poznałam z przyjściem do szkółki. Młoda kobieta tak po 40stce nasza nauczycielka od jednego z ważniejszych przedmiotów co mamy. Z nią też miałam zajęcia praktyczne z tego przedmiotu. Mentorka to osoba, która od nas dużo wymagała, jeśli chodzi o naukę... Sprawdziany dużo osób poprawiało nie raz bywały poprawy popraw aż w końcu udało się zdać na tą marną trójczynę z minusem. Z tego też powodu nieraz człowiek się złościł, bo to poprawy to kolejny sprawdzian i tak dalej... Na zajęciach praktycznych zawsze było pytanie i też trzeba było być przygotowanym, a jeszcze ten wzrok i mina Mentorki jak się nie wiedziało lub nie odpowiedziało ja jej pytanie...
Mentorka jak też paru innych nauczycieli wraz z końcem roku szkolnego odeszli. Przyczyna tkwiła w dyrekcji, ale nie będę się wgłębiać w szczegóły jedynie faktem się stało, że zamiast Mentorki zaczęła nas uczyć inna pani jej przedmiotu...
I stało się to zwykle dzieje, gdy człowiek coś straci... zaczyna to doceniać. Mentorka owszem dużo wymagała, ale potrafiła w sposób prosty wytłumaczyć dlaczego jest tak, a nie inaczej. Starała się, żebyśmy zrozumieli i żebyśmy wiedzieli. Potrafiła, że sto razy spytać "Rozumie to pani" aż do uzyskania pewności, że dana osoba wiedziała dane zagadnienie, a jak ktoś nie rozumiał to tłumaczyła i wyjaśniała z dużą wręcz anielską cierpliwością... Potrafiła zmotywować do nauki i sprawić, że aż głupio nam bywało, że nie jesteśmy dobrze przygotowani do odpowiedzi przed praktyką albo dajemy prawie puste kartki na sprawdzianie, bo się najzwyczajniej w świecie nie nauczyliśmy. Bywała niedostępna, ale pod koniec roku szkolnego jak i na luźniejszych zajęciach praktycznych mogliśmy z nią porozmawiać o życiu...
I kiedy tak wpadłyśmy do Mentorki, która uczy teraz na uczelni studentów to, kiedy nas zobaczyła to tak się ucieszyła, że miałyśmy później wrażenie, że jakby nie chciała się z nami rozstać... Porozmawiałyśmy z nią opowiadałyśmy co się dzieje, jak wygląda sytuacja i też w razie problemów z materiałem Mentorka jest chętna nam wytłumaczyć dane zagadnienia, których nie rozumiemy.
Anioł nie kobieta tak na nią mówimy... prawdziwy nauczyciel z powołania jeden z lepszych jak nie najlepszy jakiego spotkałam w całym swoim edukacyjnym życiu... jak i też bardzo dobry człowiek...
I aż żal ściska tyłek, że teraz uczy nas taka pani, która na kalkulatorze dosłownie liczy oceny by wystawić stopień semestralny i jeszcze jak komuś postawi 2+ to mówi, że przecież to na semestr nie ma znaczenia... Bardzo budujące i edukujące...  

poniedziałek, 10 lutego 2014

"Kłam, proszę kłam, nie chcę znać Twoich wad, niewiele przyjdzie nam z odkrywania prawd (...) może tak będzie lżej, niech jak najdłużej trwa ten beztroski sen."*

Grudzień 2013, piątek 13stego...

Ogólnie się przyjmuje, że piątek dnia 13stego jest pechowy, ale ja zawsze funkcjonuję na przekór normom i zasadom, więc miałam całkiem miły i przyjemny dzień ;)
Z racji, że mało kiedy widzę się z Singelką umówiłyśmy się na spotkanie na pogaduchy, a potem ruszyłyśmy do klubu ;)
Impreza nie zapowiadała się ciekawie było sporo dziewczyn i też nie było nikogo specjalnego...
- Kogo tam wypatrzyłaś? - spytała się Singelka.
Właśnie do momentu, gdy zobaczyłam przystojnego bruneta w białej koszuli z krawatem... Wiedziałam, że to nie moja liga, ale miło było na niego popatrzeć... Nawet miałam wrażenie, że nasze spojrzenia się spotykały choć pewnie to była iluzja zwłaszcza, że dużo ładnych blondynek było w (jego) pobliżu...
Aż skierowałam swój wzrok w innym kierunku na ładne brązowe oczy... Brązowooki Brunet podjął szybką decyzję i znalazł się w moim bardzo bliskim pobliżu... i zaczęliśmy ze sobą tańczyć ;) Wypiliśmy z dwa drinki, które on mi postawił, a jak w pewnym momencie usiedliśmy przy stoliku zauważyłam, że obok siedzi ten brunet w białej koszuli oczywiście z jakąś blondynką...
Szczerze stwierdziłam, że wolałam to towarzystwo z którym byłam...
Zwłaszcza było mi miło, że Brązowooki Brunet mi się tak przyglądał jakbym była najpiękniejszą dziewczyną na świecie... Nie patrzył na inne, a tylko na mnie i potrafił tak mocno przytulić.. I choć mówiłam mu wprost, że pewnie każdą tak bajeruje jak mówił mi, że mam piękne niebieskie oczy i, że śliczna jestem przyznam szczerze mimo wszystko przyjemnie było to słyszeć...
Może z racji tego, że nie mam tego wszystkiego na co dzień i coraz bardziej wiem czego chce, czego szukam i wiem, że jeśli to mi się trafi to będę potrafiła to docenić nie wtedy jak to stracę, ale jak dostanę "to" od losu...


* Karolina Kozak - Kłam proszę kłam
** pisane przy tej nutce, która nawet tematycznie pasuje ;)

niedziela, 2 lutego 2014

"Umówiłeś się z nią na komedię w jednym z kin nie obchodzi mnie to bilet mam już obok, kupiony(...)"*

Początek grudnia 2013

Rok czy dwa lata temu ilość sprzedanych biletów do kina wynosiła tyle ile żyje w Polsce Polaków, czyli wychodziło to tak jakby każdy z nas poszedł do kina... W praktyce było zupełnie inaczej...
Jak wiadomo nie wszyscy czytają książki tak i też nie wszyscy chodzą do kina...
Czasami przyczyna jest prosta nie ma na co iść, bo nie każdemu musi odpowiadać aktualny repertuar kin, a też no powiedzmy sobie szczerze bilety nie dla wszystkich są tanie, a filmy warte wydanych pieniędzy...
Jeśli chodzi o mnie to powiem szczerze, że często nie chodzę do kina... Nie zawsze odpowiadają mi wyświetlane filmy nie lubię horrorów, a nie każdy film sensacyjny czy s-f mnie zainteresuje... Jednak jeśli znajdę coś ciekawego do oglądania to kwestia jest taka, że szukam kogoś kto by miał dostęp do kodeków by iść w środku tygodnia za bilety 2 w cenie 1...
I tu się rodzi kolejny powód mojej niechęci chodzenia do kina... Sale w tych dniach robią się przepełnione po brzegi i zaczyna się mało robić przyjemnie po seansie- wiadomo duszno jest...  Jakoś znoszę to, że niemal cały film sąsiad obok komentuje film, ale jak siedzi przede mną ktoś kto mierzy 200 cm wzrostu to nie mam już cierpliwości i sił, bo chciałabym coś zobaczyć na ekranie, a nie kogoś głowę....
Jednak mimo tych niegodności czasem warto iść do kina zwłaszcza jak pewien film mi się spodobał i z Singelką się na niego wybrałyśmy z cyklu bilety 2 w cenie 1 tylko, że tak w środku tygodnia o 10.00 rano ;P Tylko wtedy nam odpowiadało i poszłyśmy... Oprócz nas była jakaś parka i klasa z opiekunkami...
Trochę śmiesznie było, ale fajnie... Było swobodnie, elegancko taki jakby seans dla VIP-ów ;)
Ciekawe doświadczenie warte doświadczenia ;)

*Sylwia Grzeszczak - Pożyczony