Wystarczy,
że czarny kot przejdzie mi ulicę i już wiem, że nic dobrego mnie
nie czeka...
Nie
wiem dlaczego, ale zaczęło mi zależeć i może, dlatego
postanowiłam działać. Wolałam żałować, że się nie udało niż
się zastanawiać co by się stało jakbym coś zrobiła. Może to i
głupie i powinnam była odpuścić, ale jak człowiekowi zależy to
próbuje choćby ostatni raz choćby miał się wygłupić taka
magia. Tak to działa jak Ci na kimś zależy. Choć nie ulega uwadze
fakt, że coraz ciężej znosiłam zaistniałą sytuację, więc
postanowiłam dokonać konfrontacji. Powiadomiłam Wesołka, że idę
z Skrytą na imprezę. Oczywiście się zjawił i oczekiwałam, że w
końcu się zdecyduje, którą wybierze z nas.
Niestety
obawiałam się, że Skryta będzie świecić triumfy. Choć mówiła,
że nie chce Wesołka to kiedy nie pisał do niej cały tydzień to
sama do niego się odezwała! Oczywiście nie uważała w tym nic
złego. Zresztą ona nie zna i nie używa tego magicznego
słowa przepraszam.
Nastawiona
na to, że mogę zostać odrzucona postanowiłam upiększyć swoją
buzię makijażem, ubrałam moja najładniejszą i najbardziej
apetyczną koronkę ba nawet moje włosy postanowiły ładnie się
ułożyć by choć przegrywając przez nieudolność swojej
właścicielki wyglądać dobrze.
I
nastawiając się na najgorsze okazało się, że Wesołek wybrał...
mnie! Ewidentnie wybrał mnie, że aż Skryta nie wiem czy ze złości
czy z jakich tam swoich pobudek zaczęła się bawić z jakimś
kolesiem... Nie przejmowałam się nią i zostawiliśmy ją w klubie
z tym absztyfikantem, a sami wracaliśmy razem...
Myślałam,
że wszystko wróci do normy, a tu.... nic!
Pod
koniec następnego tygodnia zaczepiła mnie na fb Skryta, bo niby się
za mną stęskniła. I co się okazało? Oni nadal ze sobą
esemesowali! Mało tego zaprosił ją na wspólne oglądanie filmu!
Uważała, że powinnam była docenić jej dobry gest, że odmówiła
i spędziła piątkowy wieczór w domu, żeby być w porządku wobec
mnie. A to co zrobiła wcześniej było w porządku? Skwitowała to
tak: "sorry
ale jeśli jakiś malutki epizodzik coś tu był w stanie namieszać
to wydaje mi się, że to i tak nie miało szans, więc to nie jest
moja wina" i
zaczęła tak kręcić, że to wina Wesołka jeszcze trochę i by
powiedziała, że moja, ale nie jej i ona może spać spokojnie.
Wiadomo ona nic złego nie zrobiła jest w porządku, najlepsza. Co
za tupet ona ma!
Moje
całe ciało zaczęło się trząść, ogarnął mnie chłód, nie
wiedziałam co z tym wszystkim zrobić... Zaczęłam pisać z
Singielką, która po tej historii tak się zniechęciła do Skrytej,
że nie chciała już z nią utrzymywać kontaktów. Nie wiedziała
co mi poradzić, co powiedzieć, ale jednego była pewna była
zszokowana bezczelnością, bezwzględnością i egoizmem Skrytej.
Z
nią postanowiłam zakończyć znajomość. Ona uważa, że nic się
nie stało, że wszystko jest ok i jestem pewna, że ponownie wejdzie
z buciorami w moją relację z kimś jeśli nadarzyłaby się
okazja... Tak dobre koleżanki nie postępują, więc nie chce jej
mieć w gronie znajomych. Tym bardziej, że nie rozumiem widziała
jak Wesołek się koło mnie kręcił, jak adorował i mimo to
dokonała swojego "małego epizodziku"... Nie do nie jest
dobry człowiek i od takich trzeba trzymać się z daleka ewidentnie.
Jeszcze
bym nawet potrafiła zrozumieć, że zrobiła to, bo chciała się
związać z Wesołkiem. I może mimo wszystko jakoś łatwiej wtedy
byłoby mi zaakceptować jej zachowanie. Jednak ona w naszą relację
weszła i potem zaczęła wykręcać. Odciągnęła Wesołka ode
mnie, a potem go olała. Po prostu się pobawiła. I chyba tego
najbardziej nie mogłam znieść. Tego, że tak namieszała dla
zabawy. Z premedytacją to zrobiła i wiem, że by ponownie by
wyskoczyła z takim epizodzikiem. Nawet jakbym kogoś poznała ciągle
bym się bała, że ponownie to zrobi co zrobiła, a nie chce się
bać poznawać kogoś na kim mi będzie zależeć znajomym. Nie chce
żyć w strachu. Zakończenie znajomości to było jedyne wyjście z
sytuacji.
Jeśli
chodzi o Wesołka to miałam dosyć udawania, że nic nie wiem, więc
napisałam na początku niewinnego smsa co słychać, a jak mi
odpisał napisałam mu, że szkoda, że zaprosił Skrytą, a nie mnie
na oglądanie filmu... Nie odpisywał to napisałam mu, że szkoda,
że nie ma odwagi odpisać na sms... Przyznał się, że nie ma.
Napisał, że sam nie wie, że to
jest tak skomplikowane, że mnie naprawdę lubi, ceni, lubi ze mną
rozmawiać itp.
To spytałam o to słynne "ale" w końcu zawsze musi
występować...
Napisał,
że powinniśmy o tym porozmawiać...
ciąg dalszy nastąpi...