Październik 2014, ostatni
weekend miesiąca z dodatkową godziną...
Wyjść z domu i wrócić
do obiegu to jedynie mi zostało po całej tej historii z Wesołkiem.
Owszem mogłam siedzieć w domu i płakać w poduszkę i zadręczać
się myślami dlaczego ona mi to zepsuła dlaczego on wszedł w jej
dziwną grę, ale nie miało to sensu tak jak w sytuacji, gdy rozleje
się mleko trzeba posprzątać i iść dalej...
Także z koleżanką z
roku postanowiłyśmy wybrać się na imprezę. Tuż przed wyjściem
nawet do mnie odezwała się... Skryta! Chyba bardzo zdziwiona, że
się do niej nie odzywam... Ta to ma tupet. Nawet jej nie odpisałam
tylko poszłam na imprezę.
Ubrałam swoją czarną
koronkę z niezbyt dużym dekoltem. Może to onieśmielenie może
strach w końcu już od dłuższego czasu nikogo nie poznawałam od
kiedy pojawił się w moim życiu Wesołek... Fakt ta znajomość
trwałą tylko parę miesięcy, więc nawet nie chce sobie wyobrażać
jak ciężko musi być dziewczynom po kilkuletnich związkach wrócić
na rynek flirtów, romansów i złudzeń...
Z Blondynką poznałam się
przed pierwszymi zajęciami i jak się okazało sporo nas łączyło.
Wspólna grupa, mieszkamy na tej samej dzielnicy i podobna historia
miłosna z tegorocznych wakacji, a nic bardziej nie łączy ludzi jak
podobne perypetie i problemy...
Troszkę nieśmiało
weszłam z Blondynką na parkiet i nawet nie wiem jak i kiedy
zaczęłyśmy bawić się z jakimiś kolesiami. Tak tańcząc z tym
kolesiem zobaczyłam innego fajniejszego kolesia, który się
przyglądał i kręcił i jakoś tak wyszło, że poszłam do toalety
z Blondynką, a potem... Ten koleś się koło nas zakręcił i jego
kolega zajął się Blondynką, a mną ten brunet...
Hmm, może powrót do
obrotu nie był taki trudny i jakoś miło spędziłam z tym kolesiem
czas... On oczywiście mówił mi jakieś tanie komplementy, ale nie
powiem potrzebne mi to było by na nowo uwierzyć w swój urok czar i
powab, który zdeptała mi Skryta skutecznie...
Czasami nawet troszkę
żałowałam, że ich nie ma na tej imprezie, gdyż chciałam, żeby
zobaczył mnie z kimś innym i bardziej jego reakcję czy faktycznie
byłby tak obojętny jak brakujące te iskierki...
Tak czy siak mimo
przedłużonej o godzinę imprezy pora była zbierać się do domu...
Chłopacy nas odprowadzili... W takcie drogi na przystanek mój
absztyfikant dał mi swoje rękawiczki by nie było mi zimno w
ręce... Miłe, ale odmówiłam w końcu nie jesteśmy, aż na takim
etapie poufałości ;P Jednym z minusów absztyfikanta było to, że
mieszkał na tej samej dzielnicy co Wesołek... i wychodziło na to
samo, że musiałyśmy wracać z nim busem. I jak był nasz
przystanek zostawił swojego drugiego kolegę i wysiadł by nas
odprowadzić. Chciał mnie odprowadzić, ale nie chciałam... Zbyt
dużo podobieństwo do historii z Wesołkiem, a też jakoś nie
chciałam tego...
Mimo wszystko czasami
potrzebna czasu...