piątek, 31 maja 2013

brakujący element do ideału sprawiający, że zawsze jest coś nie tak

Czasami siebie nie rozumiem, bo generalnie chciałabym kogoś poznać czy pójść na randkę, ale jak tylko los w końcu się uśmiecha i zdarza się okazja to co ja robię.... wymiguję się!
Wiem, że to tylko spotkanie nic zobowiązującego, ale chyba najbardziej boję się tego, że mogę się rozczarować, nakręcić się na coś co zniknie tak szybko jak bańka mydlana...
Ostatnio zresztą wpadłam w rutynę nauki bezpiecznego życia, kiedy mi nie zależy na nikim i też nie muszę się starać i spędzić mogę choćby cały dzień w dresie nie przejmując się niczym....
Tak mi się spodobał ten stan samotniczki, że kiedy za proponował mi spotkanie koleś poznany jeszcze przed majówką wykręciłam tym, że mam naukę ( chociaż to prawda to była) i koniec końców chłopak ten wyjechał z miasta... W sumie to chyba nawet nie żałuję jakoś nie był jakiś bardzo wyjątkowy...nie tak jak kolejny ambaras w jaki wpadłam...
W gorączce sobotniej nocy po burzy, kiedy powietrze było rześkie, a my z koleżanką w sukienkach z jednego klubu udałyśmy się do drugiego poznałam pewnego kolesia... Mało tego zaproponował spotkanie przy blasku zachodzącego słońca normalnie bajka, gdyby nie drobny defekt... jest 4 lata młodszy ;/ No, żeby chociaż 2 był ok, ale 4 to już za duża przepaść przynajmniej w tym wieku... I właśnie, dlatego nie chciałam się z nim spotkać, ale moje koleżanki zaczęły mi suszyć głowę, a jak jak już zaczęły mówić, że kiedy to zamierzam chodzić na randki po 30tce to już poszłam na to spotkanie brr ta magia liczb...
Pogoda popsuła szyki i spotkaliśmy się w centrum i pochodziliśmy sobie po starówce i w ogóle i nie powiem było fajnie,  sympatycznie, a chłopak też nie powiem niczego sobie, ale ta różnica mi przeszkadza.. On coś tam mi mówił o zajęciach na uczelni, kołach itd, a dla mnie to już niemalże przeszłość...  Jeszcze dziwniejsze było to, że nawet jakoś rewelacyjnie się nie zaprezentowałam przez tą moją głupią nieśmiałość, a mimo to on tam proponował mi spotkania...  I tak wpadłam w kłopoty...
Zawsze dziwiłam się koleżankom, które maja kilka lat młodszego faceta no i los sprawił mi figla tylko mało fajnego... Nie no zakończę znajomość, bo jednak pewnych rzeczy się nie przeskoczy...
Może następnym razem się mi bardziej poszczęści choć jak na to patrzeć to tylko spadam z skrajności w skrajność:
jak nie trafię na kolesia szukającego dziewczynę na jedną noc to poznam kolesia, który mówi mi, że jest żonaty i niby się rozwodzi... a potem dla odmiany trafia się mi młodszy a co tam 4 lata, żeby było "fajnie", a po drodze jeszcze mnóstwo kolesi, którzy biorą numer telefonu i kończą znajomość na paru eskach no i mój największy hit koleś dzwoniący do mnie po paru miesiącach ciszy, że niby chce się spotkać, bo...  mu się nudzi ;]
I nie raz się zastanawiam czy ja jestem jakaś inna czy to świat zwariował... taki jakby dzień świra...
No, ale spokojnie każdy spotka tą swoja druga połówkę w końcu... choćby w zamrażalniku ;]

"And I'm complicated, you won't get me
I have trouble, understanding myself,
understanding myself" *


*Wankelmut & Emma Louise
 My Head Is A Jungle

13 komentarzy:

  1. Też poznałam 4-lata młodszego faceta i gorąco odradzam. Miły początek, przykry koniec.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mialam 5 lat starszego "gowniarza emocjonalnego". Nigdy wiecej. Podziekuje. postoje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdybym chciała, to też bym miała szansę spróbować z młodszym, i to chyba o 5-6 lat, bo takiego mam wielbiciela, ale na imprezę z nim nie zdecydowałam się iść :P
    Taka różnica, że sporo przebywa ze starszymi ludźmi, pracuje bez przerwy, a na uczelni nie bywa za często, więc byłoby jakby więcej punktów wspólnych, do tego wiek niekoniecznie idzie w parze z dojrzałością, ale jednak bez przesady :D
    Jak dla mnie najlepsza opcja to facet trochę starszy i z poziomem dojrzałości adekwatnym do wieku...

    OdpowiedzUsuń
  4. wydaje mi się, że jeśli ktoś naprawdę się dogaduje, to różnica wieku nie stanowi problemu.
    poszłam rok wcześniej do szkoły. zawsze spotykałam się ze starszymi osobami. nigdy nie miałam chłopaka w moim wieku. najczęściej różnica między nami stanowiła 3 lata.
    tym czasem... mam chłopaka, który jest rok młodszy. różni nas jednak jakby 2 lata szkolne. ale wiesz, co Ci powiem? nigdy nie byłam szczęśliwsza. pisałaś o dresie, w którym chciałabyś chodzić cały dzień. ja trafiłam na osobę, przy której czuję się tak swobodnie, że nie spina mnie mój brak makijażu, czy spodnie od pidżamy.
    zaryzykuj. bo nigdy nie wiadomo. i pamiętaj - nie zastanawiaj się: "co ludzie pomyślą" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się z tobą zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma myślenia :d spontan ;)
    Ja się nie zastanawiam, co ludzie o mnie pomyślą - ich sprawa :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No kurde no! A ja lubię młodszych xD
    Chociaż "najmłodszy" z którym się spotykałam był o 3 lata, ale rok w tą czy w tamtą? Co to za różnica. Jeśli komuś na sobie zależy, to olejmy ile mamy lat!
    Nie rezygnuj z niego jeśli chodzi tylko o wiek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Są gorsze rzeczy do przeskoczenia niż różnica wieku i jakoś ludzie dają radę, a Ty wybrzydzasz... :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Hah ja ostatnio ciągle trafiam na młodszych a marzy mi się ciut starszy, ajjć nie dogodzisz :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Może powinnaś bardziej wyluzować dobrze się bawić i nic konkretnego nie oczekiwać a ni na plus ani na minus

    OdpowiedzUsuń
  11. Tą różnicę wiekową widać głównie jak faceci są mało rozgarnięci, czyli tak do 20r.z., później te różnice się zacierają. Chociaż niektórzy faceci zawsze dziećmi pozostaną :) I to też od faceta zależy. Daj szansę:) Może będzie oki :)

    OdpowiedzUsuń