niedziela, 26 października 2014

"Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy wszystko dopiero się zaczyna"*

Czerwiec 2014, ostatni piątek miesiąca...

Jeśli coś ma początek często też ma swój koniec. I tak jak pewnego dnia rozpoczynając naukę w szkółce miałam świadomość, że nastąpi koniec i tak z dnia na dzień zbliżałam się do tego dnia.
I stało się!
Skończyłam szkółkę i odebrałam świadectwo i "tylko" czekałam na wyniki egzaminów zawodowych.
Wiem, że to nie koniec tylko początek nowego etapu w życiu...
Zmiany...
Nawet nie przypuszczałam jakie rewolucje przede mną...
Zmiany i to wielkie- trzeba było podjąć kilka ważnych i trudnych decyzji takich sprawiających, że nigdy do końca nie wiadomo czy wybrało się właściwie.
Wszystko wywróciło się do góry nogami nie tylko w życiu zawodowym, ale i osobistym. Poczułam, że tracę grunt pod nogami, że nie mam na nic wpływu i nawet w pewnym momencie zabrakło mi sił by łzy popłynęły po policzku. Jednak wiem jedno, bo każdej burzy przychodzi słońce, a na niebie pojawia się tęcza.
Zmiany powodują, że nic nie jest już takie same....
O tym wszystkim w swoim czasie, już niedługo....

* Jan Twardowski




środa, 22 października 2014

tanie lizusowstwo nadal cenione jest

Czerwiec 2014, początek miesiąca...

Przez niemal cały maj i początek czerwca miałam praktyki zawodowe razem z Wysoką w tym samym miejscu. Generalnie dobrze było, ale cóż trzeba pamiętać, że najlepiej poznaje się człowieka jak się z nim pracuje. Wysoka od początku zaczęła dziwną grę prowadzić polegającą na tym, że ciągle mówiła jak to ma ciężko, że potrzebuje pracy i cała lawina innych podobnych tekstów leciała. Oczywiście z prawdą za dużo to nie miało wspólnego...
I jak nadarzyła się okazja by sobie właśnie w tym miejscu popracować w wakacje to cóż usłyszałam: "Dobrze pracujesz, ale Wysoka dostanie tą pracę, bo bardziej potrzebuje tej pracy".
Byłam wściekła, gdyż nie dość, że dzień wcześniej o tym się dowiedziała Wysoka i mi nawet nie powiedziała to też argument był dla mnie śmieszny. Ona bardziej potrzebuje tej pracy helloł to, że wszystkim w rękaw nie płakałam, że potrzebuje pracy nie znaczy, że nie jest mi potrzebna.
Może jestem zbyt dumna, ale nie chciałabym dostać pracy z litości. I dlatego zachowując pełny profesjonalizm nie będę w pracy opowiadać na prawo i lewo o swoich problemach typu "nie mam chłopaka i nigdy pewnie nie będę miała" czy innych, które opowiadała Wysoka.
Trudno wybrali ją to wybrali widocznie tanie lizusostwo nadal jest cenione.
Byłam zła, wściekła, rozgoryczona, ale jak się okaże to co zawsze sobie powtarzam i tym razem się spełni, gdyż jak wiadomo nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;)
Los się uśmiechnie i to z nawiązką ;)

sobota, 18 października 2014

ach te rozmowy do rana...

Maj 2014, przed ostatni dzień miesiąca...

Dzień ten zaczął się od egzaminu w szkółce. Egzaminu państwowego, który myślę, że chyba ok poszedł mi. Chociaż "miła" koleżanka z klasy mówiła, że zrobiłam coś czego faktycznie nie zrobiłam. Nie wiem, dlaczego zawsze mi się to przydarza, że inni mówią o mnie co to ja zrobiłam, powiedziałam choć faktycznie tak nie było... No cóż widocznie ludzie lubią o mnie rozmawiać ;P
Wieczorem po wszystkim spotkałam się z Skrytą i jej siostrą by iść razem na imprezę w ramach relaksacji po ciężkim dniu. Nie wiedząc, dlaczego czułam, że Wesołek też będzie na tej imprezie. Pisaliśmy tego dnia smsy pytał się jak mi poszło i coś wspominał, że może, ale tylko może wpadnie na imprezę, ale wiedziałam, że wpadnie. I przyszedł.
Tańczył z siostrą Skrytej i moją skromną osobą, gdyż Skryta znalazła sobie adoratora ;P No, ale i tak się nadarzyła okazja by je obie poznał, a co trzeba zwiększać grono znajomych ;P
Właśnie jeśli mowa o znajomych to kto musiał się zjawić na tej imprezie też? Małolat ;]
Zaczął coś gadać, że wiedział, że tu będę, że śniło mu się, że będzie zemną tańczył itp. Jedna wielka masa bzdur. I, kiedy byłam przy barze z Wesołkiem znowu pojawił się Małolat. Ech on wielki wysoki prawie dwa metry wzrostu, a Wesołek niższy ode mnie chociaż sama mam zaledwie metr siedemdziesiąt... Patrząc na nich żałowałam, że nie mogliby się podzielić wzrostem na równo...
Jednak pamiętać trzeba, że najseksowniejszą częścią ciała faceta jest jego... mózg!
W tej kwestii Wesołek pokonał Małolata na więcej niż mogłabym przypuszczać. Chwilkę rozmawiałam z Małolatem i powiedział coś przez co zrobiło mi się trochę smutno i wtedy wtrącił się do rozmowy Wesołek i tak mu powiedział kulturalnie, ale tak mu pojechał, że poszedł aż się za nim kurzyło :D Haha mój obrońca :))
Oczywiście resztę imprezy przesiedziałam z Wesołkiem, rozmawiając znowu aż do momentu zamknięcia klubu... Potem poszliśmy na busa, on zamiast bezpośrednio jechać do siebie postanowił mnie odprowadzić i tak w połowie drogi przysiedliśmy na schodach w pobliżu bloków jakie mijam w drodze do siebie. Jak to powiedział "na chwilę" by pogadać oczywiście o wszystkim i niczym... do rana! On sam stwierdza, że nawet nie wie jak to robię, że mówi mi o tylu sprawach, kwestiach. I choć ostatecznie odprowadził mnie do stancji, powiedziałam mu przy kolejnej próbie zaproszenia na randkę, że nic z tego i to dość dosadnie. Po tych kilku godzinach siedzenia na zimnych betonowych schodach trochę zmarzłam i w pewnym momencie miałam bardzo sine ręce, ale na szczęście tylko przez chwilowy moment powiem, że i tak był to fajny poranek :) Jednak, żeby było śmieszniej jemu nadal było mało rozmów ze mną! Tak czy siak nadal mieliśmy kontakt smsowy...
A na kolejne spotkanie ze mną będzie musiał dłużej poczekać, ale o tym za pewien czas...  :)

czwartek, 9 października 2014

wow w końcu poszłaś na randkę!

Maj 2014, kontynuacja weekendu z poprzedniej notki....

Wesołek poszedł do siebie, a ja najzwyczajniej w świecie z kolei poszłam spać. Nawet potem po popołudniu dzwonił i żartowaliśmy, chciał się spotkać, a jak zwykle powiedziałam mu nie...
Nie chciałam mu mówić, że się z kimś już umówiłam. Zresztą mało komu o tym mówiłam...
Kolesia tego poznałam na portalu randkowym. W sumie był nie pierwszym w tym roku z którym pisałam, ale zwykle kończyło się to na kilku wiadomościach. Generalnie bez większego szału coś się zanim zaczynało już się kończyło, aż tu proszę z kimś pisałam i pisałam fakt nie jakieś wielkie obszerne wiadomości raczej wręcz przeciwnie i jakoś wyszło z jego inicjatywy byśmy się spotkali... Zgodziłam się.
Wyglądał tak jak na zdjęciu (nie piszę z osobami bez zdjęcia) i generalnie wydawał się sensownym kolesiem. Oczywiście jak to ja musiałam mówić jakieś bzdury i bezsensowne rzeczy, ale cóż po liczbie randek jakie wyrabiam to nie ma co się dziwić, że to zawsze wygląda nie tak jak ma. No, ale widać koleś się nie zraził, gdyż poszliśmy nawet na herbatę i szarlotkę. Taki luksus nie często mnie zaszczyca. Jak i fakt, że kiedy już wracaliśmy to musiałam spotkać mojego "kolegę" z czasów licencjatu. Oczywiście żonaty chociaż młodszy ode mnie o 2 lata... ;] No cóż, ale przynajmniej w naszym wspólnym środowisku znajomych przynajmniej będą wiedzieli, że spotykam się z facetami... no, bo już zaczęły kręcić się różne dziwne plotki na mój temat. Cóż o byle kim się nie rozmawia tak się pocieszam....
Niby wszystko było ok, ale jakoś ta znajomość rozeszła się po kościach. Chłopak ten jakoś się mało starał, a ja miałam tyle innych spraw na głowie, że nawet nie zauważyłam jego braku...
Za to Wesołek nadal był aktywny i nie dawał o sobie zapomnieć... ;)