Moje
życie jest nie przewidywalne i nie ma w nim miejsca na banalne
historie. Zawsze pod prąd, z trudami i potyczkami. Już
wcześniejszych notkach sygnalizowałam, że kiedy wszystko zaczynało
się stabilizować to musiała wyjść kolejna rewolucja. Musiałam
dokonać decyzji.... Cóż pora opowiedzieć jaka to była zmiana. To
zacznijmy od początku....
Podobno człowiek powinien
realizować swoje marzenia i je spełniać. Zresztą po to one są by
je urzeczywistniać i do nich dążyć...
No i ja miałam takie
marzenie. Powstało ono w mojej głowie już dawno temu jeszcze w
czasach liceum (wiem wręcz czasy prehistoryczne ;P), a było ono
takie, że chciałam iść na pewien prestiżowy kierunek studiów...
Jak to mówią pomarzyć dobra rzecz- niestety nie udało mi się
dostać. Zaczęłam ponownie próbować nawet parokrotnie, ale bez
skutku i skończyło to się tym, że skończyłam inny kierunek
studiów i poszłam szkółki, która dość zbliżona jest to tego
kierunku studiów, ale powiedzmy sobie szczerze, że to nigdy nie
było, nie jest i nie będzie to samo...
I kiedy pierwszy raz nie
złożyłam podania na ten kierunek studiów, gdyż myślałam, że
obowiązywała mnie ówczesna ustawa o drugim płatnym kierunku
studiów okazało się, że bym się dostała na te studia!
I nagle poczułam, a może
to jest szansa od losu, że może w końcu uda się jak się okazało,
że jak wypytałam się tu i tam, że mnie ta ustawa nie obowiązuje,
a jak potem się okazało w ogóle nie była zgodna z konstytucją...
Postanowiłam spróbować raz jeszcze ten ostatni raz...
I rekrutacja trwała,
trwała, już myślałam, że los znowu zrobił mi psikusa, gdy się
okazało, że dostałam się! Tak dostałam się!
Tylko nie wiadomo skąd i
jak ulotniła się moja radość z tego powodu, gdyż to
skomplikowało sprawy. Taka sytuacja wyszła, że musiałam
zrezygnować z pracy. Nie powiem z dużym żalem, ale cóż trzeba
było... Cały czas się zastanawiałam czy to dobra decyzja, ale
pytając Pani Kierownik powiedziała mi, żebym zrobiła tak, żeby w
życiu niczego nie żałowała...
Nie ma chyba nic gorszego
w życiu niż żałować, że nie podjęło się jakiejś decyzji, że
nie dokonało się zmian w swoim życiu, kiedy był czas i
możliwości... Nie chciałabym żyć w taki rozgoryczeniu i
odczuciu, że moje życie jest nie udane, nie tak zrealizowane jak
tego sobie życzyłam...
Także postanowiłam
zaryzykować i spróbować i tak ponownie stałam się studentką :)
Oczywiście mało komu o
tym mówiłam, gdyż wiem, że dużo osób by mnie skrytykowało, że
po co dlaczego, to nie ma sensu itd. I na dodatek takie komentarze
słyszałam od osób, które same studiują swój drugi kierunek, ale
ja wiem jedno to jest moje życie i nikt za mnie go nie przeżyje i
chce je zrealizować tak by być zadowoloną z siebie. Także
wiedziały wybrane osoby takie, które mi dobrze życzyły i nawet
podobała mi się reakcja mojej koleżanki z wspólnej magisterki,
która mi powiedziała, że jej by się nie chciało, ale jak mi się
to powinnam to zrobić i jeszcze dodała, że te 5 lat szybko
minie... Tak szybko ten czas zleci i co to jest te 5 lat do całego
życia jakie czeka tuż za rogiem...
No, ale jednak nie ma tak
w życiu, że od losu dostajesz wszystko... Udało mi się dostać na
te studia i sprawy zawodowe zaczynały dobrze się układać, ale za
to osobiste...
Może i dobrze, że teraz
poszłam, gdyż udało mi się dzięki nim przezwyciężyć to
czekało na mnie i zajmowało myśli i dało przejść kolejne dni...
Chyba faktycznie każdy ma swój czas i miejsce, a niektórych okres
istnienia w moim życiu się skończy definitywnie...
Mimo wszystko trzeba walczyć o swoje marzenia.
OdpowiedzUsuńO marzenia zawsze trzeba walczyc :)
OdpowiedzUsuńW tej historii jest cząstka mnie. Wiem przez co przeszłaś, chociaż w połowie, bo ja jednak zdecydowałam się nie studiować na wymarzonym kierunku, by nie zniszczyć dobrze zapowiadającego się związku.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jednak jest to, że obie nie żałujemy swoich decyzji :)
Najważniejsze, że podjęłaś decyzję, której nie żałujesz. Jaki to był wymarzony kierunek?
OdpowiedzUsuńWg mnie ważne jest, aby robić to, co się lubi - i nie ważne, co mówią i myślą inni. Ja całemu światu mogłabym wykrzyczeć, że rzuciłam studia, mimo, że 80% osób, które znam nad tym ubolewają...nie czułam się studentką, nie czułam, że chcę to robić. I Ty też działaj po swojemu, nie wg kogoś :)
OdpowiedzUsuńAle robisz to co kochasz! To jest najważniejsze!
OdpowiedzUsuńprzynajmniej z tej walki wróciłaś z tarczą :)
OdpowiedzUsuńI wyszło dobrze :)
OdpowiedzUsuńJa Cię podziwiam bo jednak trzeba mieć dużo samozaparcia i być mega pracowitym żeby aż tak dążyć do celu. I ty go osiągniesz czego już Ci gratuluję :)
OdpowiedzUsuńWażne by robić to co się pragnie.
OdpowiedzUsuńNiestety nie zawsze wszystko chce się układać. Ale ważne, że można się czegoś złapać co się spełnia. Gorzej jak nic nie układa i w dodatku zdrowie się psuje.