środa, 23 grudnia 2015
Wesołych Świąt!
_______________________________________________________________________________
Ps. Po Nowym Roku wracam już na poważnie ;)
czwartek, 1 października 2015
powrót do nierealności
Nie wiem jak to się stało...
Czas poleciał galopem i stało się nie było mnie tyle czasu...
I ciężko jest wrócić, a jeszcze ciężej jest bez bloga także wracam...
Czas poleciał galopem i stało się nie było mnie tyle czasu...
I ciężko jest wrócić, a jeszcze ciężej jest bez bloga także wracam...
niedziela, 19 kwietnia 2015
gorąca końcówka w środku zimy
Grudzień 2014, trzeci tydzień miesiąca...
Coraz bliżej było świąt, końca roku i powinno być spokojnie, a tu tyle wydarzeń i zdarzeń, że głowa mała!
Przez przypadek udało mi się spotkać Mentorkę (patrz tu) i powiedziałam jej, że studiuję i dała mi pełne poparcie i mówiła, że dobrą decyzję podjęłam itd :) Aż mi się miło zrobiło i dodało mi to energii do nauki :)
Choć nie bywało lekko, gdyż na początku miesiąca się dowiedziałam, że Blondynka postanowiła zrezygnować z studiów, gdyż stwierdziła, że to nie jest to co chciałaby robić i chce poprawiać maturę i iść na inny kierunek...
Smutno mi się zrobiło, bo super się skumplowałyśmy mimo różnicy wieku, ale cóż doskonale ją rozumiałam. Moje życie tak się potoczyło, że na początku robiłam nie koniecznie ten kierunek studiów co chciałam teraz w końcu robię to co chcę, ale czy jakby nie było troszkę to późno...
Trudno ja zawsze wszystko na opak robię ;P
Także mimo, że zmartwiła mnie ta wiadomość dałam pełne wsparcie Blondynce i mam nadzieję, że jej plany się spełnią :) W ramach pożegnania dostała od naszej grupy w prezencie misia by o nas pamiętała :)
I jak byłyśmy na wspólnej pizzy Blondynka, Mądra, Złotousta i ja to też z nami był ówczesny jeszcze narzeczony Złotoustej. Parę dni przed świętami zostawił ją po 6 latach.
Zniesmaczyła mnie ta sytuacja i jakoś zniechęciła do związków zwłaszcza jak widziałam jak ona rozpaczała i przeżywała tą całą sytuację. Starałyśmy się z dziewczynami jej pomóc uważam, że sporo z siebie jej dałam, ale cóż Złotousta to specyficzna osoba i o niej opowiem innym razem.
Także sporo było wrażeń i atrakcji na sam koniec roku, jak i przez cały rok no, ale to przeszłość. Uff.
Ps. Wiem, wiem, że nie pisałam długo, ale jak ma się kolokwia nawet w soboty to ciężko czas wyszukać na bloga niestety...
Coraz bliżej było świąt, końca roku i powinno być spokojnie, a tu tyle wydarzeń i zdarzeń, że głowa mała!
Przez przypadek udało mi się spotkać Mentorkę (patrz tu) i powiedziałam jej, że studiuję i dała mi pełne poparcie i mówiła, że dobrą decyzję podjęłam itd :) Aż mi się miło zrobiło i dodało mi to energii do nauki :)
Choć nie bywało lekko, gdyż na początku miesiąca się dowiedziałam, że Blondynka postanowiła zrezygnować z studiów, gdyż stwierdziła, że to nie jest to co chciałaby robić i chce poprawiać maturę i iść na inny kierunek...
Smutno mi się zrobiło, bo super się skumplowałyśmy mimo różnicy wieku, ale cóż doskonale ją rozumiałam. Moje życie tak się potoczyło, że na początku robiłam nie koniecznie ten kierunek studiów co chciałam teraz w końcu robię to co chcę, ale czy jakby nie było troszkę to późno...
Trudno ja zawsze wszystko na opak robię ;P
Także mimo, że zmartwiła mnie ta wiadomość dałam pełne wsparcie Blondynce i mam nadzieję, że jej plany się spełnią :) W ramach pożegnania dostała od naszej grupy w prezencie misia by o nas pamiętała :)
I jak byłyśmy na wspólnej pizzy Blondynka, Mądra, Złotousta i ja to też z nami był ówczesny jeszcze narzeczony Złotoustej. Parę dni przed świętami zostawił ją po 6 latach.
Zniesmaczyła mnie ta sytuacja i jakoś zniechęciła do związków zwłaszcza jak widziałam jak ona rozpaczała i przeżywała tą całą sytuację. Starałyśmy się z dziewczynami jej pomóc uważam, że sporo z siebie jej dałam, ale cóż Złotousta to specyficzna osoba i o niej opowiem innym razem.
Także sporo było wrażeń i atrakcji na sam koniec roku, jak i przez cały rok no, ale to przeszłość. Uff.
Ps. Wiem, wiem, że nie pisałam długo, ale jak ma się kolokwia nawet w soboty to ciężko czas wyszukać na bloga niestety...
sobota, 4 kwietnia 2015
niedziela, 29 marca 2015
"(...) Życie nie zawsze jest proste z ognia najczęściej zostaje tylko dym, gdy człowiek ma za sobą już wiosnę. Popłyniemy daleko z naszych marzeń rzeką i cofniemy czas (...)"*
Listopad 2014, dwa pierwsze weekendy...
Hmm na czym skończyłam, a właśnie byłam na imprezie... Po paru dniach odezwał się ten koleś... Zaczęliśmy pisać smsy. Tak między jednym, a drugim smsem przewinął się.... Wesołek!
Napisał niewinne co tam słychać... Szok w sumie nawet nie minęły dwa tygodnie od ostatniego spotkania, a ten już się odzywa... Czyżby się stęsknił..?
W końcu postanowiłam mu odpisać tak ogólnie co u mnie... Jego odpowiedź jeszcze bardziej mnie zdziwiła, gdyż napisał, że u niego nic nowego wręcz nuda...
Hmm, cóż jak myślałam nic nie wypaliło mu z Skrytą, gdyż tak by się nie odzywał już nie mówiąc, że z pewnością nie odczuwałaby nudy... No, ale sam podjął taką decyzję...
Jeszcze dziwniejsze było to, że grubo po północy w długi weekend listopadowy napisał do mnie smsa, że przejeżdża koło mojej dzielnicy i jeszcze na dodatek nawiązał do smsa, którego kiedyś mu napisałam jak jeszcze namiętnie z Skrytą kręcił...
Widocznie jednak słuchał tego co mówię i tęsknił za mną...
Nie wiem co jest gorsze to, że zaczął z inną kręcić i zrozumiał swój błąd czy to, że chyba jestem kimś na pocieszeni, bo chyba pewnie tak jest...
Hmm oczywiście z tym kolesiem z imprezy nic nie wyszło, więc Andrzejki spędziłam z Blondynką w barze zastanawiając się dlaczego faceci są tacy dziwni i nie można ich zrozumieć...
P.S. Przepraszam, że ostatnio zaniedbałam bloga, ale jakoś życie codzienne mnie pochłonęło, że jakoś zabrakło czasu, a może to wypalenie? Pewnie wszystko razem się zebrało... No, ale dobra nie ma co narzekać trzeba zebrać pozytywna energię i iść na przód...
Hmm na czym skończyłam, a właśnie byłam na imprezie... Po paru dniach odezwał się ten koleś... Zaczęliśmy pisać smsy. Tak między jednym, a drugim smsem przewinął się.... Wesołek!
Napisał niewinne co tam słychać... Szok w sumie nawet nie minęły dwa tygodnie od ostatniego spotkania, a ten już się odzywa... Czyżby się stęsknił..?
W końcu postanowiłam mu odpisać tak ogólnie co u mnie... Jego odpowiedź jeszcze bardziej mnie zdziwiła, gdyż napisał, że u niego nic nowego wręcz nuda...
Hmm, cóż jak myślałam nic nie wypaliło mu z Skrytą, gdyż tak by się nie odzywał już nie mówiąc, że z pewnością nie odczuwałaby nudy... No, ale sam podjął taką decyzję...
Jeszcze dziwniejsze było to, że grubo po północy w długi weekend listopadowy napisał do mnie smsa, że przejeżdża koło mojej dzielnicy i jeszcze na dodatek nawiązał do smsa, którego kiedyś mu napisałam jak jeszcze namiętnie z Skrytą kręcił...
Widocznie jednak słuchał tego co mówię i tęsknił za mną...
Nie wiem co jest gorsze to, że zaczął z inną kręcić i zrozumiał swój błąd czy to, że chyba jestem kimś na pocieszeni, bo chyba pewnie tak jest...
Hmm oczywiście z tym kolesiem z imprezy nic nie wyszło, więc Andrzejki spędziłam z Blondynką w barze zastanawiając się dlaczego faceci są tacy dziwni i nie można ich zrozumieć...
P.S. Przepraszam, że ostatnio zaniedbałam bloga, ale jakoś życie codzienne mnie pochłonęło, że jakoś zabrakło czasu, a może to wypalenie? Pewnie wszystko razem się zebrało... No, ale dobra nie ma co narzekać trzeba zebrać pozytywna energię i iść na przód...
*Alexandra Jabłonka - Popłyniemy daleko
środa, 18 marca 2015
"Czasem trzeba po prostu dać czasowi trochę czasu." [Regina Brett]
18 marca 2015
Dziś mam urodziny.
Od poprzednich wiele się zmieniło. Rozpoczęłam kolejne studia, poznałam nowych ludzi w zamian za to, że parę innych odeszło. Nabyłam nowych doświadczeń, przeżyć.
Po prostu były chwile i dobre i złe jak to bywa w życiu.
Te urodziny spędziłam zupełnie inaczej niż zwykle.
Zamiast na wykłady poszłam do kina z moim adoratorem*.
*Słów o nim więcej w swoim czasie, ale nie ma co historia jest tak pokręcona, że warta poczekania by jej posłuchać ;)
I jeszcze dziwniejsze jest to, że dziewczyny dały mi prezent...
Kompletny szok! Nie spodziewałam się. Szczególnie, że nic nie organizuję żadnej zabawy czy coś.
Czasem życie kompletnie zaskakuje.
Pogoda piękna czuć wiosnę i chce się żyć.
Także generalnie pozytywnie :)
Ps. ostatnio nie pisałam, bo uczelnia pochłania kompletnie, ale postaram się w szybkim czasie wszystko nadrobić choć za wiele się nie dzieje ;)
Dziś mam urodziny.
Od poprzednich wiele się zmieniło. Rozpoczęłam kolejne studia, poznałam nowych ludzi w zamian za to, że parę innych odeszło. Nabyłam nowych doświadczeń, przeżyć.
Po prostu były chwile i dobre i złe jak to bywa w życiu.
Te urodziny spędziłam zupełnie inaczej niż zwykle.
Zamiast na wykłady poszłam do kina z moim adoratorem*.
*Słów o nim więcej w swoim czasie, ale nie ma co historia jest tak pokręcona, że warta poczekania by jej posłuchać ;)
I jeszcze dziwniejsze jest to, że dziewczyny dały mi prezent...
Kompletny szok! Nie spodziewałam się. Szczególnie, że nic nie organizuję żadnej zabawy czy coś.
Czasem życie kompletnie zaskakuje.
Pogoda piękna czuć wiosnę i chce się żyć.
Także generalnie pozytywnie :)
Ps. ostatnio nie pisałam, bo uczelnia pochłania kompletnie, ale postaram się w szybkim czasie wszystko nadrobić choć za wiele się nie dzieje ;)
poniedziałek, 23 lutego 2015
No to bawmy się godzinę dłużej...
Październik 2014, ostatni
weekend miesiąca z dodatkową godziną...
Wyjść z domu i wrócić
do obiegu to jedynie mi zostało po całej tej historii z Wesołkiem.
Owszem mogłam siedzieć w domu i płakać w poduszkę i zadręczać
się myślami dlaczego ona mi to zepsuła dlaczego on wszedł w jej
dziwną grę, ale nie miało to sensu tak jak w sytuacji, gdy rozleje
się mleko trzeba posprzątać i iść dalej...
Także z koleżanką z
roku postanowiłyśmy wybrać się na imprezę. Tuż przed wyjściem
nawet do mnie odezwała się... Skryta! Chyba bardzo zdziwiona, że
się do niej nie odzywam... Ta to ma tupet. Nawet jej nie odpisałam
tylko poszłam na imprezę.
Ubrałam swoją czarną
koronkę z niezbyt dużym dekoltem. Może to onieśmielenie może
strach w końcu już od dłuższego czasu nikogo nie poznawałam od
kiedy pojawił się w moim życiu Wesołek... Fakt ta znajomość
trwałą tylko parę miesięcy, więc nawet nie chce sobie wyobrażać
jak ciężko musi być dziewczynom po kilkuletnich związkach wrócić
na rynek flirtów, romansów i złudzeń...
Z Blondynką poznałam się
przed pierwszymi zajęciami i jak się okazało sporo nas łączyło.
Wspólna grupa, mieszkamy na tej samej dzielnicy i podobna historia
miłosna z tegorocznych wakacji, a nic bardziej nie łączy ludzi jak
podobne perypetie i problemy...
Troszkę nieśmiało
weszłam z Blondynką na parkiet i nawet nie wiem jak i kiedy
zaczęłyśmy bawić się z jakimiś kolesiami. Tak tańcząc z tym
kolesiem zobaczyłam innego fajniejszego kolesia, który się
przyglądał i kręcił i jakoś tak wyszło, że poszłam do toalety
z Blondynką, a potem... Ten koleś się koło nas zakręcił i jego
kolega zajął się Blondynką, a mną ten brunet...
Hmm, może powrót do
obrotu nie był taki trudny i jakoś miło spędziłam z tym kolesiem
czas... On oczywiście mówił mi jakieś tanie komplementy, ale nie
powiem potrzebne mi to było by na nowo uwierzyć w swój urok czar i
powab, który zdeptała mi Skryta skutecznie...
Czasami nawet troszkę
żałowałam, że ich nie ma na tej imprezie, gdyż chciałam, żeby
zobaczył mnie z kimś innym i bardziej jego reakcję czy faktycznie
byłby tak obojętny jak brakujące te iskierki...
Tak czy siak mimo
przedłużonej o godzinę imprezy pora była zbierać się do domu...
Chłopacy nas odprowadzili... W takcie drogi na przystanek mój
absztyfikant dał mi swoje rękawiczki by nie było mi zimno w
ręce... Miłe, ale odmówiłam w końcu nie jesteśmy, aż na takim
etapie poufałości ;P Jednym z minusów absztyfikanta było to, że
mieszkał na tej samej dzielnicy co Wesołek... i wychodziło na to
samo, że musiałyśmy wracać z nim busem. I jak był nasz
przystanek zostawił swojego drugiego kolegę i wysiadł by nas
odprowadzić. Chciał mnie odprowadzić, ale nie chciałam... Zbyt
dużo podobieństwo do historii z Wesołkiem, a też jakoś nie
chciałam tego...
Mimo wszystko czasami
potrzebna czasu...
poniedziałek, 9 lutego 2015
"(...) Zamiast dłoni w dłoń - chłód ścian,(...) Obudź mnie jak słońce, do snu kołysz mnie jak noc, tak bym chciał(a) Cię mieć znów dość.(...)"*
Październik 2014, parę dni po poprzedniej notce...
Spotkałam się z Wesołkiem. Bałam się tego spotkania, a bardziej tego co usłyszę. A on jak to przystało na jego niepoważne podejście przyszedł z piwkiem dla mnie i siebie i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i niczym, ale nie o tym o czym mieliśmy...
Kiedy zaczął mówić, że już musi się zbierać do wyjścia to nie wytrzymałam i przycisnęłam go by w końcu porozmawiać na ten temat. Cóż okazało się, że on sam chyba nie wie co chce.
Powiedział, że mnie lubi, ceni, ale nie ma tych magicznych iskierek.
Po tych wakacjach po tym wszystkim co się działo on mówi, że nie ma tych magicznych iskierek?
No dobra jak on wie, że nie ma tych magicznych iskierek to co innego mi pozostało?
W takim wypadku trzeba pogodzić się z faktami... i sobie odpuścić.
I to dziwne pożegnanie...
Jak wychodził pocałował mnie w policzek, powiedział "Do zobaczenia" i jak jeszcze wychodził to się odwrócił, a tak przecież zawsze się robi jak zależy...
Ten szum w głowie wywołany piwem może i był dobry i jakoś ten wieczór zniosłam względnie i nawet może pomyślałam, że to wszystko wróci, a może ktoś nowy się pojawi...
Jednak rozsądek podpowiadał, że przecież mu nie zależy, nie odezwie się ponownie i się pewnie nie spotkamy...
Faktycznie nie ma sensu się łudzić, wzbudzać sobie nadziei...
Postanowiłam nie nawiązywać z nim kontaktu tak będzie najlepiej i zobaczyć co przyniesie życie...
Co ma być to i tak się wydarzy czy tego chcemy czy nie, bo przeznaczenia nie da się oszukać, a sam los napisze najlepszy scenariusz...
Spotkałam się z Wesołkiem. Bałam się tego spotkania, a bardziej tego co usłyszę. A on jak to przystało na jego niepoważne podejście przyszedł z piwkiem dla mnie i siebie i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i niczym, ale nie o tym o czym mieliśmy...
Kiedy zaczął mówić, że już musi się zbierać do wyjścia to nie wytrzymałam i przycisnęłam go by w końcu porozmawiać na ten temat. Cóż okazało się, że on sam chyba nie wie co chce.
Powiedział, że mnie lubi, ceni, ale nie ma tych magicznych iskierek.
Po tych wakacjach po tym wszystkim co się działo on mówi, że nie ma tych magicznych iskierek?
No dobra jak on wie, że nie ma tych magicznych iskierek to co innego mi pozostało?
W takim wypadku trzeba pogodzić się z faktami... i sobie odpuścić.
I to dziwne pożegnanie...
Jak wychodził pocałował mnie w policzek, powiedział "Do zobaczenia" i jak jeszcze wychodził to się odwrócił, a tak przecież zawsze się robi jak zależy...
Ten szum w głowie wywołany piwem może i był dobry i jakoś ten wieczór zniosłam względnie i nawet może pomyślałam, że to wszystko wróci, a może ktoś nowy się pojawi...
Jednak rozsądek podpowiadał, że przecież mu nie zależy, nie odezwie się ponownie i się pewnie nie spotkamy...
Faktycznie nie ma sensu się łudzić, wzbudzać sobie nadziei...
Postanowiłam nie nawiązywać z nim kontaktu tak będzie najlepiej i zobaczyć co przyniesie życie...
Co ma być to i tak się wydarzy czy tego chcemy czy nie, bo przeznaczenia nie da się oszukać, a sam los napisze najlepszy scenariusz...
*Marcin Kindla Po prostu wróć
czwartek, 29 stycznia 2015
czarny kot i już wiesz, że dobrze nie będzie!
Październik
2014, drugi weekend miesiąca i kilka dni później...
Wystarczy,
że czarny kot przejdzie mi ulicę i już wiem, że nic dobrego mnie
nie czeka...
Nie
wiem dlaczego, ale zaczęło mi zależeć i może, dlatego
postanowiłam działać. Wolałam żałować, że się nie udało niż
się zastanawiać co by się stało jakbym coś zrobiła. Może to i
głupie i powinnam była odpuścić, ale jak człowiekowi zależy to
próbuje choćby ostatni raz choćby miał się wygłupić taka
magia. Tak to działa jak Ci na kimś zależy. Choć nie ulega uwadze
fakt, że coraz ciężej znosiłam zaistniałą sytuację, więc
postanowiłam dokonać konfrontacji. Powiadomiłam Wesołka, że idę
z Skrytą na imprezę. Oczywiście się zjawił i oczekiwałam, że w
końcu się zdecyduje, którą wybierze z nas.
Niestety
obawiałam się, że Skryta będzie świecić triumfy. Choć mówiła,
że nie chce Wesołka to kiedy nie pisał do niej cały tydzień to
sama do niego się odezwała! Oczywiście nie uważała w tym nic
złego. Zresztą ona nie zna i nie używa tego magicznego
słowa przepraszam.
Nastawiona
na to, że mogę zostać odrzucona postanowiłam upiększyć swoją
buzię makijażem, ubrałam moja najładniejszą i najbardziej
apetyczną koronkę ba nawet moje włosy postanowiły ładnie się
ułożyć by choć przegrywając przez nieudolność swojej
właścicielki wyglądać dobrze.
I
nastawiając się na najgorsze okazało się, że Wesołek wybrał...
mnie! Ewidentnie wybrał mnie, że aż Skryta nie wiem czy ze złości
czy z jakich tam swoich pobudek zaczęła się bawić z jakimś
kolesiem... Nie przejmowałam się nią i zostawiliśmy ją w klubie
z tym absztyfikantem, a sami wracaliśmy razem...
Myślałam,
że wszystko wróci do normy, a tu.... nic!
Pod
koniec następnego tygodnia zaczepiła mnie na fb Skryta, bo niby się
za mną stęskniła. I co się okazało? Oni nadal ze sobą
esemesowali! Mało tego zaprosił ją na wspólne oglądanie filmu!
Uważała, że powinnam była docenić jej dobry gest, że odmówiła
i spędziła piątkowy wieczór w domu, żeby być w porządku wobec
mnie. A to co zrobiła wcześniej było w porządku? Skwitowała to
tak: "sorry
ale jeśli jakiś malutki epizodzik coś tu był w stanie namieszać
to wydaje mi się, że to i tak nie miało szans, więc to nie jest
moja wina" i
zaczęła tak kręcić, że to wina Wesołka jeszcze trochę i by
powiedziała, że moja, ale nie jej i ona może spać spokojnie.
Wiadomo ona nic złego nie zrobiła jest w porządku, najlepsza. Co
za tupet ona ma!
Moje
całe ciało zaczęło się trząść, ogarnął mnie chłód, nie
wiedziałam co z tym wszystkim zrobić... Zaczęłam pisać z
Singielką, która po tej historii tak się zniechęciła do Skrytej,
że nie chciała już z nią utrzymywać kontaktów. Nie wiedziała
co mi poradzić, co powiedzieć, ale jednego była pewna była
zszokowana bezczelnością, bezwzględnością i egoizmem Skrytej.
Z
nią postanowiłam zakończyć znajomość. Ona uważa, że nic się
nie stało, że wszystko jest ok i jestem pewna, że ponownie wejdzie
z buciorami w moją relację z kimś jeśli nadarzyłaby się
okazja... Tak dobre koleżanki nie postępują, więc nie chce jej
mieć w gronie znajomych. Tym bardziej, że nie rozumiem widziała
jak Wesołek się koło mnie kręcił, jak adorował i mimo to
dokonała swojego "małego epizodziku"... Nie do nie jest
dobry człowiek i od takich trzeba trzymać się z daleka ewidentnie.
Jeszcze
bym nawet potrafiła zrozumieć, że zrobiła to, bo chciała się
związać z Wesołkiem. I może mimo wszystko jakoś łatwiej wtedy
byłoby mi zaakceptować jej zachowanie. Jednak ona w naszą relację
weszła i potem zaczęła wykręcać. Odciągnęła Wesołka ode
mnie, a potem go olała. Po prostu się pobawiła. I chyba tego
najbardziej nie mogłam znieść. Tego, że tak namieszała dla
zabawy. Z premedytacją to zrobiła i wiem, że by ponownie by
wyskoczyła z takim epizodzikiem. Nawet jakbym kogoś poznała ciągle
bym się bała, że ponownie to zrobi co zrobiła, a nie chce się
bać poznawać kogoś na kim mi będzie zależeć znajomym. Nie chce
żyć w strachu. Zakończenie znajomości to było jedyne wyjście z
sytuacji.
Jeśli
chodzi o Wesołka to miałam dosyć udawania, że nic nie wiem, więc
napisałam na początku niewinnego smsa co słychać, a jak mi
odpisał napisałam mu, że szkoda, że zaprosił Skrytą, a nie mnie
na oglądanie filmu... Nie odpisywał to napisałam mu, że szkoda,
że nie ma odwagi odpisać na sms... Przyznał się, że nie ma.
Napisał, że sam nie wie, że to
jest tak skomplikowane, że mnie naprawdę lubi, ceni, lubi ze mną
rozmawiać itp.
To spytałam o to słynne "ale" w końcu zawsze musi
występować...
Napisał,
że powinniśmy o tym porozmawiać...
ciąg dalszy nastąpi...
niedziela, 11 stycznia 2015
i ujawniła się ona... żmija hodowana na własnym sercu...
Wrzesień
2014, przed ostatni weekend miesiąca...
Kończąc jeden z
ostatnich postów zdaniem: „Pojawiła się
Ona i wszystko się zmieniło...” zauważyłam,
że dużo z Was pomyślało, że w życiu Wesołka pojawiła się
jego była i zaczęła mieszać... Teoretycznie takie zdarzenie
mogłaby wydawać się logiczne i sensowne, ale pamiętajmy to moja
historia i u mnie nie ma takich banalnych zdarzeń. Była Wesołka
żyła i nadal żyje w swoim idealistycznym jej zdaniem związeczku,
a tym kimś kto wszystko zburzy okazała się zupełnie inna osoba...
Jak zwykle kolejny dramacik ze mną w roli głównej no, ale po kolei
jak to było...
Weekend,
więc warto jakieś wyjście na miasto zorganizować. Chciałam iść
na imprezę, ale Singielka nie chciała no i oczywiście w takim
wypadku zmieniająca pod wpływem otoczenia zdanie Skryta i w końcu
wyszło na to, że spotkałyśmy się na mieście. Pisałam do
Wesołka no i on się pojawił z swoją obstawą i wylądowaliśmy u
jego kolegi, który mieszka w centrum na jajecznicę... po północy.
Singielka
chciała wcześniej wyjść i Skryta chciała ją odprowadzić i też
wyrwał się Wesołek by dziewczyny nie szły same. Strasznie dużo
czasu to im zajęło, a mnie zaczęło to irytować, bo to spotkanie
tak zaczynało beznadziejnie wyglądać. Nie wiadomo skąd też
zaczęłam zaczynać mieć dziwnie złe podejrzenia... zwłaszcza, że
długo nie wracali. Generalnie cały ten dzień było ciężki, gdyż
byłam wykończona po pracy, nie wszystko układało się tak jak
chciałam i może stad te dziwne odczucia, ale nie... Intuicja mnie
nie zawiodła, gdyż spotkanie skończyło się tak, że Wesołek
odprowadził do domu... Skrytą!
Byłam
zła i kiedy następnego dnia się odezwała na fb to się z nią
pokłóciłam na co ona mi wygarnęła, że pewnie dlatego, że
Wesołek mnie nie odprowadził tylko ją... Byłam złą na nią i
się nie odzywałam tydzień, aż w końcu postanowiłam, że się z
nią pogodzę i zaprosiłam ją na ciasto...
Ledwie
przyszła to w rozmowie opowiedziała to co zaczęło być początkiem
końca...
Tak
dziwnie sytuacją pokierowała, że nie dość, że ja odprowadził
Wesołek to też się całowali! Oczywiście o wszystkim mi
opowiedziała, jak to mówiła dla mojego dobra! Tak dla mojego
dobra!
Tak,
dla mojego dobra się z nim całowała! Oczywiście nawet nie
uważała, że coś złego zrobiła ba uważała, że nic się złego
nie stało i wszystko jest ok. Szczególnie, że Wesołek zaczął do
niej pisać smsy i zapraszać na spotkania, a do mnie przestał się
odzywać...
Byłam
w szoku, grunt pod nogami mi uciekał i nie wiedziałam co zrobić...
Zwłaszcza,
że jak zwykle wszystko zaczyna się niszczyć i kończyć, kiedy mi
zaczyna zależeć...
I
kompletnie jej nie rozumiem... Dałam jej szanse po poprzedniej akcji
z kolesiem z imprezy, a ona znowu to samo zrobiła! Czy jej aż tak
przeszkadza, że choć parę chwil jestem szczęśliwa? Czy nie mogę
choć troszkę posmakować szczęścia?
Tym
razem nie mogłam, nie potrafiłam jej darować i podjęłam pewne
działania, które zadecydowały jak to wszystko się dalej
poukładało...
ciąg
dalszy nastąpi...
środa, 7 stycznia 2015
życiu nie można mieć wszystkiego... jak coś zaczyna się układać to co innego się rozpada...
Wrzesień 2014, ostatnie dni miesiąca...
Moje
życie jest nie przewidywalne i nie ma w nim miejsca na banalne
historie. Zawsze pod prąd, z trudami i potyczkami. Już
wcześniejszych notkach sygnalizowałam, że kiedy wszystko zaczynało
się stabilizować to musiała wyjść kolejna rewolucja. Musiałam
dokonać decyzji.... Cóż pora opowiedzieć jaka to była zmiana. To
zacznijmy od początku....
Podobno człowiek powinien
realizować swoje marzenia i je spełniać. Zresztą po to one są by
je urzeczywistniać i do nich dążyć...
No i ja miałam takie
marzenie. Powstało ono w mojej głowie już dawno temu jeszcze w
czasach liceum (wiem wręcz czasy prehistoryczne ;P), a było ono
takie, że chciałam iść na pewien prestiżowy kierunek studiów...
Jak to mówią pomarzyć dobra rzecz- niestety nie udało mi się
dostać. Zaczęłam ponownie próbować nawet parokrotnie, ale bez
skutku i skończyło to się tym, że skończyłam inny kierunek
studiów i poszłam szkółki, która dość zbliżona jest to tego
kierunku studiów, ale powiedzmy sobie szczerze, że to nigdy nie
było, nie jest i nie będzie to samo...
I kiedy pierwszy raz nie
złożyłam podania na ten kierunek studiów, gdyż myślałam, że
obowiązywała mnie ówczesna ustawa o drugim płatnym kierunku
studiów okazało się, że bym się dostała na te studia!
I nagle poczułam, a może
to jest szansa od losu, że może w końcu uda się jak się okazało,
że jak wypytałam się tu i tam, że mnie ta ustawa nie obowiązuje,
a jak potem się okazało w ogóle nie była zgodna z konstytucją...
Postanowiłam spróbować raz jeszcze ten ostatni raz...
I rekrutacja trwała,
trwała, już myślałam, że los znowu zrobił mi psikusa, gdy się
okazało, że dostałam się! Tak dostałam się!
Tylko nie wiadomo skąd i
jak ulotniła się moja radość z tego powodu, gdyż to
skomplikowało sprawy. Taka sytuacja wyszła, że musiałam
zrezygnować z pracy. Nie powiem z dużym żalem, ale cóż trzeba
było... Cały czas się zastanawiałam czy to dobra decyzja, ale
pytając Pani Kierownik powiedziała mi, żebym zrobiła tak, żeby w
życiu niczego nie żałowała...
Nie ma chyba nic gorszego
w życiu niż żałować, że nie podjęło się jakiejś decyzji, że
nie dokonało się zmian w swoim życiu, kiedy był czas i
możliwości... Nie chciałabym żyć w taki rozgoryczeniu i
odczuciu, że moje życie jest nie udane, nie tak zrealizowane jak
tego sobie życzyłam...
Także postanowiłam
zaryzykować i spróbować i tak ponownie stałam się studentką :)
Oczywiście mało komu o
tym mówiłam, gdyż wiem, że dużo osób by mnie skrytykowało, że
po co dlaczego, to nie ma sensu itd. I na dodatek takie komentarze
słyszałam od osób, które same studiują swój drugi kierunek, ale
ja wiem jedno to jest moje życie i nikt za mnie go nie przeżyje i
chce je zrealizować tak by być zadowoloną z siebie. Także
wiedziały wybrane osoby takie, które mi dobrze życzyły i nawet
podobała mi się reakcja mojej koleżanki z wspólnej magisterki,
która mi powiedziała, że jej by się nie chciało, ale jak mi się
to powinnam to zrobić i jeszcze dodała, że te 5 lat szybko
minie... Tak szybko ten czas zleci i co to jest te 5 lat do całego
życia jakie czeka tuż za rogiem...
No, ale jednak nie ma tak
w życiu, że od losu dostajesz wszystko... Udało mi się dostać na
te studia i sprawy zawodowe zaczynały dobrze się układać, ale za
to osobiste...
Może i dobrze, że teraz
poszłam, gdyż udało mi się dzięki nim przezwyciężyć to
czekało na mnie i zajmowało myśli i dało przejść kolejne dni...
Chyba faktycznie każdy ma swój czas i miejsce, a niektórych okres
istnienia w moim życiu się skończy definitywnie...
piątek, 2 stycznia 2015
No to zaczynamy od nowa...
Witam w Nowym Roku 2015!
Mogłabym zrobić podsumowanie, ale czy to ma sens. Rok 2014 to przeszłość, a z przeszłością jest tak, że jej się nie da zmienić i trzeba się z tym pogodzić. Jedynie to co możemy zrobić to zadbać o to by nasza przyszłość była taka jak ją sobie wymarzyliśmy, wyśniliśmy choć pamiętajmy życie i tak napisze najlepsze scenariusze ;)
Także podsumowania nie będzie. Zresztą jestem Wam winna dalszy ciąg postów o tym co wydarzyło się dalej w mijającym roku, a że końcówka roku była najbardziej intensywna to wystarczy za podsumowanie i wnioski sami będziecie mogli wynieść jaki był dla mnie miniony rok. Także w wkrótce ciąg dalszy historii.
Tyle o przeszłości.
Teraz skupmy się na przyszłości i Nowym Roku 2015.
Wiecie, co? Mam dziwne odczucia, że ten rok będzie dobry i udany. No, a przynajmniej chciałabym by taki był. Choć na noworocznym spacerze poczułam jakąś dziwną radość i energię i poczułam, że żyję i wszystko może być tak jakbym chciała. W tym roku skupię się na sobie. Swoich planach i zrealizuje je. Pora zainwestować w siebie.
I dla odmiany postanowiłam zrobić sobie postanowienie noworoczne.
Nie tam jakieś odchudzanie, unikanie słodyczy itd. coś bardziej konkretnego i ambitniejszego.
Na fb znalazłam wyzwanie pt: Przeczytam 52 książki w 2015 roku pomyślałam chwilę i postanowiłam
Także wyzwanie jest na Nowy rok mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować i ten rok będzie bardzo udany i tego też Wam życzę by i Wasz rok 2015 spełnił wszystkie Wasze marzenia i plany :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)