niedziela, 8 grudnia 2013

spokojnie, na luzie bez presji

Ostatni weekend października...

Po całotygodniowym trudzie codzienności spotkałam się z dziewczynami w piątkowy wieczór na babskie spotkanie imprezowe :D Na spotkaniu tym wylądowała Marnotrawna*, Singelka**, Nowa*** i ja.
Tak sobie rozmawiałyśmy o wszystkim i niczym nie licząc Marnotrawnej, która ciągle niemal prawie wisiała na telefonie z tym swoim facetem i się sprzeczali, godzili czy coś... Ostatecznie ona poszła do domu, a my ruszyłyśmy w miasto na imprezę i właśnie tak będąc w trasie do klubu tak się wygadałam Singelce jaki ona mi jak to nam źle bez naszych drugich połówek...
I tak kiedy wydusiłam to co mi ostatnio leżało na wątrobie doznałam dziwnego uczucia... oczyszczenia.... ?! Poczułam, że pozbyłam się takiego balastu "muszę" "powinnam" "wypada" i coraz bardziej upewniłam się, że nie chce z powodu presji wiązać się z facetami, z którymi bardziej się będę szarpać niż być w zadawalającym związku rokującym przyszłościowo zresztą wystarczy popatrzeć na Marnotrawną by wiedzieć, że gra nie jest warta świeczki... co innego Nowa mimo, że ma faceta nie wisiała ciągle na telefonie w ogóle fajny związek tworzy z swoim facetem i przede wszystkim nie zamyka się na ludzi co widać choćby po tym, że poszła z nami do klubu.
I właśnie na tej imprezie bawiłam się świetnie, gdyż stało mi się to obojętne czy kogoś poznam czy nie, w ogóle nawet nie zabrałam na tą imprezę szpilek, a to już coś znaczy, bo przecież zawsze biorę!! I jak na ironię losu poznałam dwóch kolesi...
Normalnie jak jakiś facet po imprezie do mnie pisał smsa to zawsze odpisywałam i w ogóle, a po tej imprezie nawet nie paliłam się by odpisać... Ba wcale nie odpisałam kolesiowi, który jeszcze przed 6 rano napisał do mnie...  I na dodatek nie czułam się smutna, zawiedziona czy jakiekolwiek inne podobne uczucie mnie nie dopadło z powodu tego, że drugi poznany koleś wcale się nie odezwał...
Wiem, ktoś może powiedzieć, że jestem wybredna i tak dalej, ale wcale tak nie jest po prostu nie czułam, że to jest to "coś", a myślę, że robienie komuś złudzeń i nadziei jest o wiele gorsze niż danie komuś spokoju już na początku znajomości...
Oczywiście dalej będę się rozglądać za kimś fajnym i tym samym pisać moje notki z cyklu "singelka w wielkim mieście szukająca faceta" (tak, tak wiem bardzo się cieszycie ;P), ale pierwszy raz od dłuższego czasu czuje, że zaczynam mieć kontrolę nad tym i pozbyłam się tego uczucia presji.... i zdecydowanie lepiej się bez niej czuje :D
 _________________________________________________________
* Marnotrawna - moja koleżanka, która jak ma faceta zapomina o całym świecie i sobie dopiero o mnie przypomina jak rozstanie się z facetem i cóż mam "przyjemność" jej pocieszania ;]
** Singelka - koleżanka, którą znam z szkółki podobnie jak ja wolna i szukająca
*** Nowa - koleżanka Singelki, związkowiec z wieloletnim stażem...

niedziela, 24 listopada 2013

krzesło (nie)szczęścia

Pewnego październikowego wieczoru...

Siedzę z koleżankami w pubie, pijemy piwko i sobie rozmawiamy...
W pewnym momencie czuję, że ktoś klepie mnie w ramię, odwracam i widzę fajnego kolesia...
 - Przepraszam, to krzesło jest wolne?
-  A czy widzisz by mój tyłek zajmował jedno czy dwa krzesła?
Aż tak chciałam mu odpowiedzieć, no bo przecież nikt nie siedział no to wolne było można  by logicznie pomyśleć. Zresztą co ja stróż wolnych krzeseł?
Spojrzałam jednak na to nieszczęsne krzesło- Tak, wolne. - powiedziałam.
Tak, jak i ja zresztą.- pomyślałam pijąc łyk gorzkiego piwa.

czwartek, 7 listopada 2013

pewnych spraw nigdy nie zrozumiem, ale resztę będę ogarniać

Połowa września w piątkowy wieczór

Nawet nie wiem dlaczego, ale co jakiś czas słyszę pytania "dlaczego taka smutna jesteś?".
Może nie mam na buzi uśmiechu od ucha do ucha, ale nie znaczy to, że jestem smutna... No po prostu jakoś nie czuje potrzeby nadmiernego uśmiechu niż trzeba. Jednak zaczyna mnie już męczyć powoli ciągłe tłumaczenie, dlaczego nie opalam zębów no ileż też można... Helloł nikt nie słyszał o zmarszczkach mimicznych??!!
I właśnie będąc z koleżankami na imprezie one ciągle do mnie mówiły uśmiechnij się i żebym nie była smutna choć faktycznie nie byłam... W pewnym momencie na tej imprezie siedziałam sobie sama przy stoliku i wiadomo jak to ja burza myśli...
- Przepraszam, można usiąść- odezwał się do mnie pewien chłopak.
Zgodziłam się myśląc sobie posiedzi aż wypije piwko i sobie pójdzie.
- Dlaczego taka smutna jesteś? Coś się stało?- spytał.
- Nie, wszystko jest w porządku, ok. - odpowiedziałam troszkę się w duchu irytując, że kolejna osoba wie lepiej czy jestem smutna, zadowolona czy fajna.
- Wyglądałaś na taką smutną i pomyślałem, że spytam czy coś się stało...
Powiedziałam, że "nie" i myślałam, że teraz to już pewnie pójdzie jak się dowiedział, że wszystko ok, ale został, siedział dalej obok mnie i zaczęliśmy dalej ze sobą rozmawiać,uśmiechając się, spoglądając na siebie i też czasem milcząc w niekrępującej ciszy... Nawet nie wiem, kiedy i jak poprosił o mój numer telefonu! Wspominał o jakimś spotkaniu przy okazji brania numeru telefonu po może pół godzinnej rozmowie...?! Jako, że potem już wracał do domu to jeszcze wracając z szatni się pożegnał, a ja nadal siedząc zaczęłam się śmiać w duchu, bo nie wiedziałam co się dzieje?
Fajny facet przysiadł się do mnie ukrytej w kąciku i z miną pewnie "zgiń przepadnij" super podryw na litość ;P Dostałam jeszcze smsa pewnie napisanego jak wrócił do domu o bardzo rozbudowanej treści " :)" ;P Banalnie proste, a jak cieszy... Potem zadał sobie nawet trud by wyszukać mnie na postawie mojego nietypowego imienia i zaprosił mnie do znajomych na fb i na tym się... skończyło.
Tak, skończyło. Tak, kolejna do kolekcji historia pod tytułem "Nigdy nie zrozumiem facetów"

czwartek, 10 października 2013

burza, huragan, tornado testosteronu

Początek września...

Podczas okienka w planie pojechałam z koleżanką z którą jestem razem na praktykach i jeszcze jedną do miejsca w którym będziemy robić praktyki by się spytać o której mamy przyjść pierwszego dnia... Wchodzimy do środka z lekkim strachem co może nas czekać rozglądamy się i.... widzimy fajnego, sympatycznego, miło uśmiechającego się kolesia :D Aż bicie serca przyspieszyło rytm, ciśnienie lekko podskoczyło, a ja z wrażenia pomyliłam nazwisko pani, która ma być naszym opiekunem praktyk :P Na swoje szczęście wywołam "jedynie" najbardziej niebezpieczną broń działającą na mnie, czyli uśmiech... I to jaki fajny :D Jak potem wracałyśmy do szkoły na kolejne zajęcia do szkółki w czasie tego okienka no w dość pozytywnych humorach by jeszcze je bardziej podwyższyć :D
Wróciłyśmy do szkoły na zajęcia informatyczne w dość kiepskiej pracowni informatycznej z bardzo... przystojnym panem prowadzącym :D Wiecie godzina popołudniowa on jeden i my 6 fajnych dziewczyn w grupie... No, a przynajmniej połowie grupy wiem, że wpadł w oko oficjalnie :P A na dodatek z moją koleżanką miałam okazję przed nim zabłysnąć :D Otóż mieliśmy otworzyć pewien program i się okazało, że jest na hasło to powiedziałam koleżance tak od niechcenia by wpisała pewne słowo i bingo weszłyśmy do tego programu budząc zdziwienie i zachwyt pana :D ^^ Innym nie udał się ten myk i tak nazwał nas hakerkami :D Haha taka ilość fajnego testosteronu widocznie dobrze wpływa na mnie ;P
Niestety za dużo chyba naopowiadałyśmy panu o niezbyt fajnej atmosferze jaka panuje w szkółce, która zapanowała przez panią dyrektor i pan zrezygnował z prowadzenia zajęć ech :( Przyszła jakaś babka i od razu skorzystałam z możliwości zwolnienia choćby z części zajęć... Wcześniej nawet nie przyszedł do głowy taki pomysł no wiadomo nie ;P
Teraz został mi na "pocieszenie" ten chłopak z praktyk z którym jesteśmy na ty z koleżanką, bo nasza opiekunka nas przedstawiła sobie, ale cóż nie ma co się łudzić pewnie ma kogoś czy coś zresztą nawet nie ma okazji z nim słowa zamienić, bo tyle jest do roboty na tych praktykach... Choć pierwszego dnia jak się wywołała dyskusja na temat mojego nietypowego imienia to nagle tak ni gruszki ni z pietruszki wtrącił się do dyskusji mówiąc, że mam bardzo ładne imię :D I teraz jest jedynym powodem, który sprawia, że chętnie wstaje co tydzień w poniedziałki na te praktyki :D

niedziela, 22 września 2013

"Serce swoim rytmem mocno upewnia mnie, że warto wierzyć w ludzi..." *

Czasami jest tak, że zaczynam tracić wiarę i  nadzieję w ludzi....

"(...) Oni słuchają lecz nie słyszą, (...)
oni patrzą lecz nie widzą, z Twojej radości szydzą,
przychodzą kiedy są w potrzebie... (...)"" *

Czasami nie trzeba wiele tylko rozmowy, paru miłych słów by człowiekowi jakoś się lepiej zrobiło w momencie, kiedy łapie mały, lekki dołek, ale cóż czasami dla jednych to za wielki wysiłek...
Jak zwykle koleżanka marnotrawna poznała kogoś i nawet nie ma czasu pogadać, spotkać się... Przypomniała sobie o mnie, kiedy ukochany zrobił sobie męski wieczór w weekend to ona nie chcąc siedzieć w domu chciała iść na imprezę, ale powiedziałam jej NIE... 
Skoro znajduje dla mnie czas, kiedy jej ukochany jest zajęty to "podziękuję" za taką łaskawość... i spędzę ten czas z kimś kto chce go ze mną spędzić dlatego, że CHCE...
I postanowiłam sobie, że pora skończyć z robieniem siebie w balona i nie będę pocieszać i pomagać komuś, kto nawet nie stać na dobre słowo zwłaszcza teraz jak wiem, że są ludzie bezinteresowni...
Choćby koleżanka ze szkółki była na wycieczce w pięknych Włoszech i kiedy spotkałyśmy się na rozpoczęciu roku szkolnego dała mi piękny breloczyk z Wenecji :))
Zrobiło mi się mega miło zwłaszcza, że ma tyle znajomych i była w takim pięknym miejscu i pamiętała o mnie co mnie jeszcze bardziej potwierdziło w tym, że nie warto tracić czasu na ludzi, którzy znają tylko jedno  słowo "ja"...


* Kamil Bednarek Cisza

środa, 11 września 2013

wakacyjne wspomninie

Po tym dniu pełnym wrażeń o którym pisałam w poprzedniej notce był kolejny dzień wrażeń- koncert Top Trendy :D
Ktoś mi pisał jak wspominałam, że będę na tym koncercie, że woli siedzieć pod kocykiem z kubkiem herbaty w dłoniach hmm owszem fajnie, wygodnie, ale czasami chciałabym czuć, że w czymś uczestniczę biorę udział, a nie jak zawsze siedzę w domu przed telewizorem...
Sam koncert był fajny zwłaszcza jak cała publiczność wstawała z krzesełek i śpiewała i tańczyła z danym artystą, który był na scenie :)) A jako, że Opera Leśna bardzo wielkim obiektem nie jest widoczność była dobra i można było doskonale widzieć co się dzieje na scenie....
I się pośmiać z dowcipów Kabaretu Paranienormalni :))

Scena w Operze Leśnej

Scena Opery Leśnej późnym wieczorem.

Kopiowanie zdjęć zabronione!

W następnej notce napisze co się dzieje aktualnie ;)

wtorek, 20 sierpnia 2013

wrażeń moc skumulowana w jedną dobę

Początek czerwca

Czasami bywa tak, że przez dzień, tydzień, a czasem i nawet i przez miesiąc nic ciekawego się nie dzieje dni podobne do siebie schematyczne, ale czasem potrafi się wydarzyć wiele bardzo i to wszystko potrafi skumulować się w jeden dzień.... jak w ten pamiętny piątek...
Po załatwieniu spraw na uczelni pojechałam do galerii załatwiać kolejne i kiedy stałam w kolejce w sklepie zauważyłam kogoś kto wydawał mi się znajomy...
Zaczęłam się dyskretnie przyglądać i aż serce zaczęło mi mocniej bić... to był Pan Urodzinowy*.  On jakby nie widział mnie albo nie chciał widzieć i kiedy już wychodziłam, że sklepu musiałam stawić mu czoła idąc koło niego, gdyż innego wyjścia nie było... Szłam krok za krokiem serce biło mi coraz mocniej, a on zaczął się mi przyglądać może i mnie poznał, patrzyliśmy już na siebie, byłam już coraz bliżej i on powiedział:
     -Oooo...
Wtf co to miało być niby?!
     -Cześć- powiedziałam.
Żadnej reakcji nic by porozmawiać czy cokolwiek z jego strony tylko dziwnie brzmiące „Oooo”.... więc poszłam dalej ;]
Po tym spotkaniu, więcej go nie spotkałam na swoje szczęście ani nie miał tupetu jak wcześniej dzwonić i proponować spotkania, bo nawet kilku miesiącach ciszy, bo jak to określił „mu się nudzi”...
To spotkanie trochę wytrąciło mnie z równowagi, ale wieczorna impreza sprawiła, że jakoś udało mi dojść do siebie ba nawet bywało śmiesznie, bo w klubie był koleś a'la Bartek Kasprzykowski – łudząco do niego był podobny, ale zanim tak „troszkę” przytył...
Nawet sporo było fajnych kolesi, ale oczywiście jak to ja musiałam poznać kogoś, kto nawet nie chciał mojego numer telefonu, bo nie mieszkał w pobliżu i stwierdził, że nie ma to sensu...
No tak w dzisiejszych czasach faceci często chcą wszystko mieć z dostawą do domu podane na tacy tuż przed ich noskiem bez większego wysiłku...
No trudno wracałam ostatnim nocnym do domu, wysiadłam na swoim przystanku...
     -Masz może zapalniczkę? - odezwał się do mnie chłopak, który szedł w tym samym kierunku do domu
     -Nie mam, nie palę- odpowiedziałam po czym dodałam – Mam zapałki.
     -Nie, dzięki już znalazłem.
I nawet zaczęliśmy gadać już skręcał do swoich bloków, a ja miałam zamiar iść dalej prosto do siebie jak zaproponował mi żebym poszła do niego się napić piwka czy wódki....
Był typem faceta, który podoba się kobietom- przystojny, brunet, dobrze zbudowany, ale powiedziałam mu „Nie”. Było po 4 nad ranem i mógł moją zgodę źle zinterpretować, a nie chciałam się w dziwną sytuację wplątać zwłaszcza, że nawet nie spytał jak mam na imię, a to już definitywnie nie wzbudzało zaufania.
Można by powiedzieć, że już sporo się wydarzyło, ale jeszcze czekał na mnie deser... wiadomość na fb od Małolata**, z którym spotkałam się na randce...
Pisał coś, że zbliża się sesja i dlatego nie ma czasu, a potem w swojej długiej wiadomości pisał, że jednak przeszkadza mu mój wiek oraz, że na naszym spotkaniu nie zaiskrzyło (!), ale może się ze mną ponownie spotkać, ale dopiero po sesji jak będzie miał więcej czasu...
Miałam mu odpisać, ale ostatecznie tego nie zrobiłam, bo co to miało znaczyć, że mam czekać, kiedy on znajdzie łaskawie czas o nie w takie znajomości nie mam ochoty się wplątywać... i te uwagi na temat mojego wieku i iskier bądź nie... pfi nie odpisałam mu i tyle!
Nie usunął mnie ze znajomych na fb, a też i tak bywało i na tym zakończyła się moja znajomość z nim... aż do niedawna, kiedy napisał do mnie i taka gadka szmatka się nawiązała i nawet coś mówił o tym, że mu nie odpisałam, ale jakoś tą uwagę ominęłam jak i tą, że teraz muszę poszukać "męża i pracę" ;]  Nie, nie nigdy więcej młodszych facetów zwłaszcza 4 lata!
A po tylu wrażeniach jak widać spałam długo, bardzo długo jednak to było zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.

_______________
* koleś , którego poznałam rok temu w swoje urodziny
* chłopak z którym byłam na randce młodszy ode mnie o 4 lata tak wiem masakra ;] ;P

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Masz wyrzuty sumienia? A to już Twój problem!

Cztery miesiące temu...

Impreza jak ich wiele bywało niby... Koleżanka tańczyła z jakimś kolesiem, a ja jak na mnie przystało kręciłam się tu i tam... I w pewnym momencie podszedł do mnie wysoki przystojny brunet...
     -Jak masz na imię? - spytał.
     -Nie zadaję się z żonatymi.- odpowiedziałam.
Właśnie tą imprezę rozróżniało od innych fakt, że każdy w miarę sensownie wyglądający koleś był zaobrączkowany ślubną przysięgą ślubuję,(...) że nie opuszczę...
Już wcześniej zauważyłam tego bruneta, ale patrząc na niego jakbym też zaobserwowała na jego dłoni obrączkę... A może to jakieś już przywidzenia miałam, przecież jak z trzech żonatych facetów na imprezie było to nie musiał być już każdy...
Zwłaszcza, że on mówił, że nie jest żonaty, dlaczego tak pomyślałam i tak pitu pitu jakaś rozmowa się nawiązała choć ostatecznie nie wymieniliśmy się numerami każde poszło w swoją stronę...
Aż do momentu, gdy tak miesiąc po tej imprezie na portalu społecznościowym znalazłam przypadkiem wiadomość od.... niego!
Jako, że mam mało spotykane imię to łatwo mnie było mu wyszukać i cóż okazało się, że moja kobieca intuicja nie okazała się mylna... był żonaty! Napisał do mnie ta wiadomość, bo miał... wyrzuty sumienia! Jeszcze na koniec wiadomości napisał „Pozdrawiam” ;]
Dobrze, że odkryłam tą wiadomość po tak długim czasie, bo znając siebie może bym mu coś odpisała czy coś, a tak został bez odpowiedzi z swoimi wyrzutami lub bez... Nawet nie wiem skąd niby miał je mieć po prostu tylko rozmawialiśmy, a on nie jest pierwszym żonatym na którego „udało” mi się trafić niestety...
Takie historie powodują, że w coraz większą wątpliwość zaczynam mieć w wierność i trwałość instytucji zwanej małżeństwem...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Kraków wita :)

 Tydzień po obronie wybrałam się z koleżanką na 3 dni do Krakowa. Taki spontaniczny wyjazd, gdyż miała z kimś innym jechać, a coś tam się pozmieniało tak więc spakowałam parę ciuchów i ruszyłam polskimi kolejami na drugi koniec kraju... :)
Byłam już kiedyś w Krakowie i jakoś nigdy nie rozumiałam, dlaczego tak wszyscy się zachwycają tym miastem... Wiadomo do pewnych rzeczy należy dojrzeć i teraz po paru latach jak ponownie zawitałam w dawnej stolicy Polski zrozumiałam ten powszechny zachwyt...
Po prostu w Krakowie jest pięknie :)
Rynek, Sukiennice, Wawel, kościoły, kamienice i parki po prostu świetnie zadbane miasto dla wielu zwiedzających ich turystów...
Widok z wieży widokowej dzwonu Zygmunta to potwierdza i jak kiedyś dotknęłam jego serca z raczej sceptyczną wiarą, że kiedyś tu wrócę tak teraz wiem chciałabym ponownie zawitać do tego miasta zwanego Krakowem ;)
Tak swoją drogą, ile tam miejsc na romantyczną randkę ;P

 Widok na Wisłę z Wawelu ;)

 Smok Wawelski

 Park w pobliżu Wawelu :)

 Panorama Krakowa z wieży na Wawelu przy Dzwonie Zygmunta :)

Nie kopiować zdjęć !

niedziela, 28 lipca 2013

leżing smażing opalażing imprezing czyli relaksing ;D

W końcu mogłam wrócić do świata życia towarzyskiego i jak zwykle znowu zniknęłam z bloga ;)
W poniedziałek świętowałam swoją obronę, więc wiadomo jak mógł wyglądać wtorek ;)
Wieczorem w środę pojechałam na plażę oglądać film, a w czwartek w końcu mogłam iść na imprezę, bo nie byłam chyba z miesiąc szok!
Początek weekendu zaczęłam od spotkania koleżankami i plot, a w sobotę ruszyłam znowu na spontaniczną imprezę :P
W niedzielę plażowanie na plżzy jak i w poniedziałek, a potem w nocy po północny kurs pociągiem na 3 dni do... Krakowa! :D
I powrót do domciu :)
I teraz będę miała czas poopowiadać o tym co się ciekawego działo, a w sumie nawet się bywało ciekawie :D

poniedziałek, 15 lipca 2013

mgr

Udało się !! :) Yeah!

Od dziś diablich cieszy się tytułem...
 
mgr 

Yeah! :))


Dziękuję za życzenia i wsparcie ;)
Postaram się poprawić i pisać z większą częstotliwością notki ;)

Pozdrawiam

mgr diablich ;)

piątek, 28 czerwca 2013

sobota, 8 czerwca 2013

tędy trendy top trendy

Często piszę w notkach o tym, że bywam na imprezach itd, ale żeby nie było też czasami trzeba się obcować z kulturą wyższą, więc jakby co to uważnie patrzcie dziś wieczorem w telewizji, bo może mnie zobaczycie ;)


Ach te wieczory z gwiazdami ;D

zdjęcie pochodzi z stron organizatora imprezy

piątek, 31 maja 2013

brakujący element do ideału sprawiający, że zawsze jest coś nie tak

Czasami siebie nie rozumiem, bo generalnie chciałabym kogoś poznać czy pójść na randkę, ale jak tylko los w końcu się uśmiecha i zdarza się okazja to co ja robię.... wymiguję się!
Wiem, że to tylko spotkanie nic zobowiązującego, ale chyba najbardziej boję się tego, że mogę się rozczarować, nakręcić się na coś co zniknie tak szybko jak bańka mydlana...
Ostatnio zresztą wpadłam w rutynę nauki bezpiecznego życia, kiedy mi nie zależy na nikim i też nie muszę się starać i spędzić mogę choćby cały dzień w dresie nie przejmując się niczym....
Tak mi się spodobał ten stan samotniczki, że kiedy za proponował mi spotkanie koleś poznany jeszcze przed majówką wykręciłam tym, że mam naukę ( chociaż to prawda to była) i koniec końców chłopak ten wyjechał z miasta... W sumie to chyba nawet nie żałuję jakoś nie był jakiś bardzo wyjątkowy...nie tak jak kolejny ambaras w jaki wpadłam...
W gorączce sobotniej nocy po burzy, kiedy powietrze było rześkie, a my z koleżanką w sukienkach z jednego klubu udałyśmy się do drugiego poznałam pewnego kolesia... Mało tego zaproponował spotkanie przy blasku zachodzącego słońca normalnie bajka, gdyby nie drobny defekt... jest 4 lata młodszy ;/ No, żeby chociaż 2 był ok, ale 4 to już za duża przepaść przynajmniej w tym wieku... I właśnie, dlatego nie chciałam się z nim spotkać, ale moje koleżanki zaczęły mi suszyć głowę, a jak jak już zaczęły mówić, że kiedy to zamierzam chodzić na randki po 30tce to już poszłam na to spotkanie brr ta magia liczb...
Pogoda popsuła szyki i spotkaliśmy się w centrum i pochodziliśmy sobie po starówce i w ogóle i nie powiem było fajnie,  sympatycznie, a chłopak też nie powiem niczego sobie, ale ta różnica mi przeszkadza.. On coś tam mi mówił o zajęciach na uczelni, kołach itd, a dla mnie to już niemalże przeszłość...  Jeszcze dziwniejsze było to, że nawet jakoś rewelacyjnie się nie zaprezentowałam przez tą moją głupią nieśmiałość, a mimo to on tam proponował mi spotkania...  I tak wpadłam w kłopoty...
Zawsze dziwiłam się koleżankom, które maja kilka lat młodszego faceta no i los sprawił mi figla tylko mało fajnego... Nie no zakończę znajomość, bo jednak pewnych rzeczy się nie przeskoczy...
Może następnym razem się mi bardziej poszczęści choć jak na to patrzeć to tylko spadam z skrajności w skrajność:
jak nie trafię na kolesia szukającego dziewczynę na jedną noc to poznam kolesia, który mówi mi, że jest żonaty i niby się rozwodzi... a potem dla odmiany trafia się mi młodszy a co tam 4 lata, żeby było "fajnie", a po drodze jeszcze mnóstwo kolesi, którzy biorą numer telefonu i kończą znajomość na paru eskach no i mój największy hit koleś dzwoniący do mnie po paru miesiącach ciszy, że niby chce się spotkać, bo...  mu się nudzi ;]
I nie raz się zastanawiam czy ja jestem jakaś inna czy to świat zwariował... taki jakby dzień świra...
No, ale spokojnie każdy spotka tą swoja druga połówkę w końcu... choćby w zamrażalniku ;]

"And I'm complicated, you won't get me
I have trouble, understanding myself,
understanding myself" *


*Wankelmut & Emma Louise
 My Head Is A Jungle

piątek, 26 kwietnia 2013

"Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew - Wszystko to w letnie dni przypomina Ciebie mi."*

Wiosna już w pełnej odsłonie nas cieszy i trzeba z niej w pełni korzystać i dlatego pewnego dnia wybrałam się z koleżanką na plażę na pogaduchy ;) Oczywiście wyjątkowo tego dnia pogoda musiała się troszkę popsuć i kropił deszcz, ale tak słabo i delikatnie, że aż powietrze nabrało przyjemniejszego lekkiego ciężaru ;)
Też miałyśmy przygody jak to my i stwierdziłyśmy, że trzeba tak częściej się wybierać nad morze zwłaszcza, że tak blisko mamy ;)
A tu na osłodę, że nie było mnie znowu dłuższy czas zdjęcia z wyprawy ;)


 Tu zdjęcie tęczy jak się ktoś dobrze skupi ;)


 
A to zdjęcie na Molo ;)

Zdjęcia są autorstwem mojej koleżanki i kopiowanie jest zabronione !
 
* Czerwone Gitary Historia jednej znajomości

niedziela, 7 kwietnia 2013

"(...)Nie przejmuj się, każdy nawet najgorszy dzień ma swój kres(...)" *

To oczekiwanie na wiosnę powoli zaczyna mnie męczyć... Mimo wypicia mocnej herbaty** z cytryną z mojego ulubionego kubka nic mi nie pomaga - jestem taka śpiąca, bo z kolei ciężko mi ostatnio zasypia, rozleniwiłam się i bym nic całe dni nie robiła, ale spokojnie codzienność nie pozwala mi leżeć i pachnieć ;)
Dni są podobne do siebie wpadające w schemat może i to nawet wydawać się nudne w końcu lepsza byłaby burza emocji, ale wszystko ma w sobie coś dobrego...
Nowością jest powrót mojej marnotrawnej koleżanki od imprez - jak była w związku nie miała czasu była zajęta swoim lubym, którego później wymieniła na innego... No i koniec końców zostało mi teraz pocieszanie jej po rozstaniu się z facetem, który nie dojrzał do związku no, ale w końcu nie można wymagać za wiele od chłopaka kilka lat młodszego...
Ech "uwielbiam" to zajęcie wybijanie z głowy tych wszystkich bzdur łącznie z niską samooceną, pocieszanie kogoś kto pewnie w krótkim czasie poza kogoś nowego... I znowu ja "ekspert od problemów związkowych" będę mógł cieszyć się schematycznością dni... Nawet nie rozumiem jestem najgorszą osobą do wszelkich porad sercowych, bo jakby nie patrzeć nawet sama wraz z mamutami i wikingami nie pamiętam, kiedy byłam na randce, a co dopiero jakieś bliższe relacje...
No, ale dobrze posłucham z drinkiem w dłoni tego wszystkiego w końcu dobrym jestem słuchaczem, ale myślami będę zastanawiała się, że fajnie byłoby pójść w wiosennej aurze na randkę....

* Happysad Wszystko co złe
** nie piję kawy

czwartek, 21 marca 2013

ach to Ty wiosno ;))





Z dedykacją dla stęsknionych za wiosną ;) 

Ps. Wesołych Świąt hmm Wielkanocnych przypominających Nam Boże Narodzenie ;)


poniedziałek, 18 marca 2013

"Zawsze uśmiechaj się do życia, przecież kiedyś musi się zrewanżować!" *

Zauważyłam, że ostatnio zrobiłam się coraz bardziej sentymentalna... 
Miejsca, zdarzenia, piosenki, chwile, ludzie to wspomnienia, które stanowią moje życie...
Nie wiem czy jest tego wiele czy nawet rozmyślania nad tym wszystkim jest warte czasu, ale stanowi to element mojego życia takiego jakie jest może nie idealnego, ekscytującego, ale mojego...
Minęło ćwierć wieku i można powiedzieć, że nie było źle, ale też nie wszystko było tak jakbym chciała, ale wiem, że jeszcze wiele przede mną mam nadzieję dobrych chwil ;)

___________________________________________________________________________

Za dużo się nie działo w czasie mojej nie obecności dom szkoła i nauka...
Odmianą w tej rutynie była moja imprezka urodzinowa...
Spędziłam ją z koleżankami i powiem, że fajnie było taki luz i zabawa i nawet humoru nie zepsuł mi dawny niedoszły ba nawet patrząc na niego ledwie momentami stojącego na nogach i orientującego co się dzieje w klubie stwierdziłam, że jedna z moich dewiz się sprawdza:
"Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło"
także koniec czegoś wcale nie musi oznaczać czegoś złego wręcz przeciwnie :)

___________________________________________________________________________

Czuję, że pora wyznaczyć sobie cele i realizować marzenia ;)
No i też fajnie byłoby jakby życzenia urodzinowe się spełniły...
Właśnie nie wiem jak to jest z tymi życzeniami często trzeba długo czekać na ich spełnienia, ale może się okaże, że warto było ;)


__________________________
(panna.filozof) 
jeden z ulubionych cytatów Czerwonej Szminki ;)


piątek, 1 marca 2013

jak poznałam...

Życie jak wiemy to nie jest bajka nie zawsze jest różowo i tak kolorowo jakbyśmy chcieli, ale to jednak nie przeciwdziała temu by się działy rzeczy niezwykłe, nieprzewidywalne, zaskakujące, bo przecież jak powszechnie wiadomo życie pisze najlepsze scenariusze...
A jeśli można by było mieć możliwość porównania, sprowadzenia swojego życia do znanego nam serialu to który byłby to serial?
Hmm jeśli chodzi o mnie to bez wątpienia jest to serial:

Jak poznałem waszą matkę

 zdjęcie z http://datapremiery.pl/jak-poznalem-wasza-matke-sezon-9-how-i-met-your-mother-season-9-premiera-filmu-4813/

Lubię ten serial jest śmieszny, zabawny i choć wiemy, że główny bohater spotka swoją ukochaną to jednak nie wiemy kto nią jest i słuchamy razem z jego dziećmi  historii "Jak poznałem waszą matkę" Przy okazji też słuchamy o przygodach i perypetiach jego przyjaciół zanim spotka tą jedyną ;) 

Ten serial mógłby opowiadać historię nie jednego singla szukającego swojej drugiej połówki na przykład mnie i dlatego na pytanie jaki serial opowiadałyby o Twoim życiu odpowiedziałabym jak poznałam twojego... ojca ;P No co każdy tworzy swoją historię ;P

A tu taki jeden z wielu fajnych fragmentów z serialu ;) 
 
Klaus: Oznacza to coś zbliżonego do tego, czego pragniesz.
Ted: Skąd wiesz że to nie (to)(...), że może kiedyś będzie (...) bardziej?
Klaus: To nie dojrzewa czujesz to od razu jak woda w korycie rzeki po burzy wypełnia cię i wylewa się na raz. Czujesz to w całym ciele, w rękach, w sercu, w żołądku, na skórze (...).
Klaus: Czułeś się tak kiedyś?
Ted: Chyba tak.
Klaus: Jeśli się wahasz, nie czułeś.
Ted: Jesteś pewien, że kiedyś to znajdziesz?
Klaus: Jasne. Każdy kiedyś znajdzie. Nie wiadomo tylko, kiedy i gdzie.  

A jaki serial opowiadałby o Waszym życiu? Jaki najbardziej lubicie oglądać albo aktualnie oglądacie?

poniedziałek, 11 lutego 2013

ależ ja się nie lenię

No to za mną ta burza sesyjna... w szkółce już dawno zaliczyłam semestr tak jak i na uczelni też to wszystko nawet sprawnie poszło i mam teraz łaskawie w obu punktach mojej edukacji ferie ;P
Jednak nawet zbytnio tego nie odczuwam, gdyż pracownia magisterska mnie pochłania niezmiennie i stale :P Cóż pora byłaby się zbierać za napisanie ciekawej powieści, która wyląduje w archiwum uczelnianym. Szkółka nie chcąc być gorsza od uczelni za to już mi zaplanowała sprawdziany na marzec, bo ostatnie dni lutego grafik jest zapełniony po brzegi!
I niech ktoś mi powie, że się lenię, bo nic nie piszę na blogu :P Chciałabym, ale życie realne mnie pochłania tak zachłannie i nawet mi to czasami odpowiada, gdyż wtedy nie myślę nad tym o czym nie ma co wiele dumać... nie licząc chwil spędzonych z Grey'em, Christianem Grey'em ;P

piątek, 18 stycznia 2013

to czego dziś się pouczymy?

Styczeń to taki miesiąc, kiedy wszystko zaczyna się od nowa... Nowy Rok, nowe postanowienia, nowe plany, ale przede wszystkim styczeń to miesiąc w którym zaczynają się wszystkie zaliczenia semestralne i sesyjne...
Tak, więc moje ostatnie dni wyglądają tak, że codziennie jest "coś" do pouczenia, zaliczenia  i zaczynam powoli tak się w tym zakręcać, że jak się obudziłam po małej drzemce jak była 18.00 wieczorem to już myślałam, że to 6.00 rano ;P
W szkółce semestr już zaliczony i już zaczynają się sprawdziany na kolejny, a na uczelni już powoli półmetek zmagań także dni mam zapełnione literaturą swoich notatek ;P
I fajnie, że choć udało mi się w jednym dniu w ciągu tygodnia spotkać z moją koleżanką, z która się nie widziałyśmy z 2 miesiące ;D Tak fajnie pogadać sobie, odprężyć się w takim fajnym lokaliku na randki ^^
P.S. O a za dwa miesiące równo mam urodziny, ale ten czas szybko leci ;P

sobota, 5 stycznia 2013

"(...) on(a) tu jest, i tańczy dla mnie, bo dobrze to wie, że [go] (...) w sercu na dnie schowam"

Ten oto wpis dedykuję Holly ;)) 

Holly jak i inne blogowiczki zauważyłam były ciekawe historii przebiegu Sylwestra 2012/2013 no to na prośbę opowiem ją choć ostrzegam, że to długa, skomplikowana a momentami dramatyczna historia :P
P.S. Holly czekam na recenzję zaklepując Ci miejsce w komentarzach ;P

Sylwester to długa noc, więc usiądźcie wygodnie i posłuchajcie jak to było z imprezą...
A wszystko zaczęło się od imprezy przed Andrzejkami... Tak, tak powiecie, że miało być o Sylwestrze, ale właśnie w ostatni czwartek listopada zaczął się ten cały galimatias....
Bawiąc się z dziewczynami podszedł do mnie pewien chłopak nazwijmy go Pan Gaduła, a następnie jego kolega przedstawiłam go dziewczynom i poszliśmy wszyscy na drinka :D Też kupował Pan Gaduła drinka jakiejś dziewczynie (to była ich koleżanka, ale nie wiedziałam o tym), więc się zmyłam na parkiet... Później Pan Gaduła się ponownie pojawił, ale zmęczona byłam na dyskusje na parkiecie z nim, a na dodatek tyle się kolesi kręciło, a on cóż jakoś sobie szybko odpuścił.... No, ale za to nie odpuszczał ten jego kolega, który kręcił z moją koleżanką i tak choć ona mówiła, że nie, nie, nie ich znajomość nadal trwała...
Powoli zaczęły się rozmowy na temat Sylwka i na początku miało to być babskie spotkanie, ale towarzystwo zaczęło się wykruszać i trzeba było zbierać innych ludzi, gdyż już były bilety kupione do klubu... I tak oglądając romantyczny film "Bezsenność w Seattle" dostałam sms od koleżanki czy nie mam nic przeciwko temu, żeby jej amant z kolegami się pojawił na naszym Sylwku... Tak, tak miał się pojawić Pan Gaduła no i też nazwijmy go Pan Mundurowy... obaj ponoć wolni... ;P
No po cudownie przeżytym końcu świata nastąpił ten upragniony 31 grudnia 2012 wystrojone cztery dziewczyny w czarne sukienki w mieszkaniu koleżanki czekałyśmy na panów: Amanta Koleżanki, Pana Mundurowego, Pana Gadułę i.... Kierowcę ;P
Panowie już sobie ustawili jakie ma być sparowanie i tak zostałam przydzielona odgórnie... Panu Mundurowemu :P Przydzielenie przydzieleniem, ale jak usiadł obok mnie Pan Gaduła to tak przez niemal całą domówkę i to bardzo blisko ;P No, ale pamiętajmy o przydzieleniu i w pewnym momencie obok usiadł Pan Mundurowy i też odkrył moją największą słabość... łaskotki ;P Ustalono, że jednak pojedziemy na dwie tury autem (Pana Gaduły no powiem, że fajne ;P) i tak ze mną oprócz jednej dziewczyny jechał Pan Mundurowy i w takim składzie czekaliśmy na resztę ekipy w klubie...
A potem, no właśnie potem to aż strach wspominać ;P Kręcił się blisko Pan Mundurowy, a jeszcze bliżej Pan Gaduła... :P Haha Pan Mundurowy mówił, że go zdradziłam, a potem jak widział, że idę do toalety to czekał aż wyjdę by być blisko jak nie widział nas Pan Gaduła... i inni ;P No, ale jak wróciłam na parkiet to z kolei Pan Gaduła się kręcił w bliskim, bardzo bliskim pobliżu ;P Coś tam gadał, że się stęsknił, że chciałby mnie odwiedzić i też coś tam, że nie wie na ile może odsłonić się z swoimi uczuciami, czyli takie tam głupoty po dużej ilości drinków, które na mnie nie działają, bo ileż można słuchać takich bajek ;P Choć nie powiem fajnie się z nim, przepraszam, z nimi bawiłam ;P
No właśnie, a miałam plan poszukać sobie kogoś nowego na tej imprezie, a tu proszę miałam tych dwóch amantów... choć szczerze jak dostałam tego smsa tak sobie pomyślałam, że śmiesznie by było jakby tak było jak się stało ch uznawałam te myśli za nierealną fantastykę i co masz tu babo placek :P Zdecydowanie moje myśli są zbyt niebezpieczne ;D Serio zastanawiam się czy nie jestem jakąś wróżką ;P
A co dramatycznego było w całej tej historii? Moja ucieczka a'la Kopciuszek :P Zbieraliśmy się do wyjścia no i wracałam do siebie, a reszta do mieszkania koleżanki, ale widocznie inaczej chcieli Pan Mundurowy i Pan Gaduła, bo mnie szukali, a ja poszłam na bus w angielskim stylu :P Ojj no mało czasu miałam, ale i tak jeszcze pamiętałam o najważniejszym czyli... zmienieniu butów :P
No i to byłoby na tyle... Pan Gaduła podobno chciał i dostał mój numer od koleżanki i niby miał się odezwać tak zapewniał mnie jej amant no, ale póki co cisza... Nawet niby Amant chciał przyjechać z koleżanką i Panem Gadułą do mnie w Nowy Rok na herbatkę/kawkę, ale nie miałam sił - tak, tak Czerwona Szminka ma rację nie oszczędzałam się w tamtą pamiętną noc ;P
No, bo teraz niby koleżanka z swoim amantem chcą zeswatać Pana Gadułę i mnie tylko, że im coś słabo to wychodzi haha nie tak dobrze jak nam ich wyszło od tak przestawiliśmy ich sobie i masz ;D
No widocznie to nie to skoro nawet wpływ swatek nie pomaga i cóż mamy kolejny dzień i poszłam na poprawkę Sylwestra z dziewczynami ;P Impreza no nie była fajna, ale nie martwię się w końcu przede mną 360 dni i wszystko może się zdarzyć no nie, kiedy głowa pełna marzeń?  ;)

wtorek, 1 stycznia 2013

no to zaczynamy

No to zaczynamy wszystko od nowa: 12 miesięcy czyli 365 dni, które mogą przynieść wszystko od smutku do radości całą paletę emocji, wrażeń jak i przygód.
Sylwester 2012/2013 uznaje jako bardzo udany ;)) Działo się wiele, było śmieszne, zabawnie i jest co wspominać ;D Zwłaszcza, że przywitałam Nowy Rok mając dwóch amantów haha czyli z roku na rok zwiększam ich liczbę ;P
Niby jaki Sylwester bądź Nowy Rok taki cały rok no to zobaczymy ;P